Deklaracja „ jedziemy bić się o złoto” to w sporcie standard, a nie przejaw pychy.
17.07.2012 09:03 GOSC.PL
Oto najważniejszy cytat ze sportowych czołówek ostatnich dni. Andrea Anastasi zapowiedział, że na olimpiadzie w Londynie polscy siatkarze będą bić się o złoty medal. Ta deklaracja była szeroko komentowana, także dlatego, że ostatni raz tak otwarcie o stawianych sobie celach mówił… blisko 40 lat temu Hubert Wagner, poprzednik Anastasiego na stanowisku trenera kadry polskich siatkarzy.
Włoch nie należy do pyszałków, nie jest też typem gwiazdy mediów. O stawianych swoim podopiecznym celach mówi bez egzaltacji i bez buty, a raczej – paradoksalnie – z pewną pokorą, bo czymże innym jest stawanie w prawdzie. A prawda jest taka, że wygraliśmy Ligę Światową i trudno bić się o inne niż złoto cele. Takie są także oczekiwania i nadzieje kibiców. Nic nadzwyczajnego. A jednak jesteśmy trochę zaskoczeni słowami trenera. Dlaczego?
Bo od czasów Wagnera wiele się w polskim sporcie zmieniło, zwłaszcza w grach zespołowych. Nie ma sukcesów, brak wiary w siebie. I nie wiadomo, co tu jest przyczyną, a co skutkiem. Słowa Anastasiego uderzyły także dlatego, że jaskrawo kontrastują z wypowiedziami Franciszka Smudy, który panicznie bał się mówić o zwycięstwie. „Każdy wynik biorę w ciemno, oprócz porażki” – deklarował zarówno przed meczem z Grecją, jak i Rosją. Dyplomacja? Przejaw realizmu? Studzenie ogólnonarodowej euforii? Można by tak sądzić, gdyby w szatni trener zmieniał się w przywódcę zarażającego drużynę wiarą i pozytywną energią. Tymczasem z licznych wywiadów, jakie nasi piłkarze udzielali po mistrzostwach, wyłania się obraz Smudy jako człowieka potwornie zestresowanego i spętanego strachem przed kompromitacją.
Postawa trenera ma ogromny wpływ na mentalność zawodników. Zwłaszcza gdy mówimy o kadrze narodowej, czyli drużynie złożonej z najlepszych, starannie wyselekcjonowanych sportowców, reprezentujących kraj na mistrzostwach czy olimpiadach. Określenie „selekcjoner” pewnie jest tu bardziej adekwatne. Najważniejszy jest bowiem dobry wybór, właściwe zestawienie, zmotywowanie, wytworzenie w drużynie ducha walki. Nie ma w grach zespołowych innej opcji niż gra o zwycięstwo. Jeśli trener zaczyna kombinować w sferze mentalnej swoich podopiecznych, przegrał jeszcze przed wejściem na boisko.
Piłkarze nie mają mentalności zwycięzców, a siatkarze mają. To też pojawiająca się dziś często obserwacja. Trafna. I nie ma tu znaczenia fakt, że polscy siatkarze są pod względem umiejętności o niebo lepsi niż piłkarze. Bo przecież w sporcie nie chodzi o to by złowić króliczka, ale by gonić go. Gonić, jak waleczni Irlandczycy, pewnie piłkarsko najsłabsi na mistrzostwach, ale zawsze grający o najwyższy, cel jakim jest zwycięstwo. I dlatego tak uwielbiani przez swoich kibiców, na przekór zbieranym na boisku batom.
Piotr Legutko