Grupy islamistów powiązane z Al-Kaidą wyparły świeckich separatystów z plemienia Tuaregów z północnego Mali w zachodniej Afryce i werbują nowy bojowników - doniósł brytyjski dziennik Guardian.
Według dyplomatycznych i rządowych źródeł, na które powołuje się korespondent gazety w Bamako, stolicy Mali, przeszkoleni przez islamistów i uzbrojeni przez nich bojownicy w ciągu dwóch lat mogą stać się zagrożeniem dla Europy.
"Jeśli islamiści będą sprawować kontrolę nad dużymi obszarami Mali, gdzie będą robić, co chcą, to stworzy bezpośrednią groźbę dla Europy" - cytuje Guardian zachodniego dyplomatę w Bamako, niewymienionego z nazwiska.
Według niego "nie można zapominać, że tereny przez nich opanowane są blisko Europy". "Islamiści werbują ludzi w północnym Mali oferują im pieniądze, przeszkolenie i broń. Jeśli taka sytuacja utrzyma się, to jest tylko kwestią czasu, gdy zacznie oddziaływać bezpośrednio na Europę" - dodał.
Północne Mali, od upadku rządu w Bamako w wyniku wojskowego przewrotu w marcu br., znajduje pod kontrolą sił antyrządowych. Tuaregowie domagający się utworzenia na Saharze własnego państwa, tzw. Azawad, początkowo połączyli siły z grupami bliskimi ideologicznie Al-Kaidzie z Islamskiego Maghrebu (AQIM).
Wśród nich wymienia się m. in. Mujao, czyli zachodnio-afrykański odłam AQIM Ansar Dine (Obrońcy Wiary), który politycznie skorzystał na rebelii Tuaregów oraz Boko Haram, islamską, nigeryjską organizację terrorystyczną, mająca na swym koncie kilka zamachów, głównie w płn. Nigerii. Wśród islamistów są także bojownicy z innych państw m.in. Algierii, ale 70 proc. to Malijczycy.
W ocenie Guardiana sojusz tuareskich separatystów z islamistami niedawno się załamał, a między poszczególnymi zbrojnymi frakcjami wybuchły walki. W czwartek islamiści wyparli Tuaregów, przejmując kontrolę nad całym północnym terytorium kraju, łącznie z Gao - dawną, główną bazą malijskiej armii.
Sytuacja gospodarcza Mali nie przestaje się pogarszać, krajowi grozi głód, a rząd jest słaby i nie działa efektywnie. Zupełne wyparcie AQIM z zajętych terenów będzie trudne z uwagi na to, że granice na Saharze są umowne, a islamiści kontrolują lukratywny przemyt ludzi, narkotyków i broni - zaznacza Guardian.
Zobacz też informację o sytuacji chrześcijan w tym regionie świata.