Bisztynek. Takiego wydarzenia nie pamiętają najstarsi mieszkańcy miasteczka. Gradobicie uszkodziło ponad 1000 budynków, zniszczonych zostało też kilkaset samochodów. Na szczęście nikt nie został ranny.
Wszystko zaczęło się 4 lipca, parę minut przed godz. 17. Kościelny Andrzej Aleksandrowicz powoli szykował się do pójścia na Mszę św. – Najpierw zagrzmiało i zaczął padać deszczyk. Zwyczajny, który jednak robił się coraz gęstszy, aż pojawił się grad, taki drobny. A później, jak nadeszła raptem taka fala, to grad wielkości jabłek zaczął walić – opowiada pan Andrzej. Cała burza trwała nie więcej niż pół godziny, a gradobicie, które spustoszyło miasteczko – 10, może 15 minut.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Łukasz Czechyra