Trener polskich siatkarzy Andrea Anastasi po triumfie w Lidze Światowej przyznał, że taki rezultat napawa go dumą. Pochwalił zawodników za bardzo dobrą grę i zapowiedział dalszą pracę, bo jego zdaniem drużyna może prezentować się jeszcze lepiej.
"Każdego trenera taki rezultat napawałby dumą. To dowód, że twój pomysł na siatkówkę jest bardzo dobry. Dlatego też ogromnie się cieszę. To historyczny moment dla Polaków, ale i dla mnie, bo jako szkoleniowiec po raz trzeci udało mi się wygrać te prestiżowe rozgrywki" - przyznał Włoch.
Anastasi wcześniej triumfował z reprezentacją Italii w latach 1999 i 2000. Z Polakami to jego czwarty turniej i czwarte podium. Przed rokiem wywalczył trzecią pozycję w LŚ i brąz mistrzostw Europy oraz drugie miejsce w Pucharze Świata, co dało zapewniło przepustkę na igrzyska.
Włoski szkoleniowiec nie martwi się, że forma przyszła za wcześnie i może jej zabraknąć w Londynie.
"Dziś dla mnie jest wielki dzień, bo mój ulubiony zawodnik w najukochańszej dyscyplinie - tenisie - Roger Federer wygrał po raz siódmy Wimbledon. I on też gra w igrzyskach od pierwszego tygodnia. Jak myślicie? Nie jest teraz szczęśliwy? Na pewno jest. Tak jak my i nie boi się, co będzie dalej" - zaznaczył.
Anastasi wie, że w Londynie walka będzie jeszcze trudniejsza.
"I oczywiście możemy ją przegrać. To się zawsze może zdarzyć. Jestem tylko trenerem, a nie cudotwórcą, ale wiem jedno - od roku nasza gra systematycznie się poprawia i wierzę, że możemy prezentować się jeszcze lepiej" - podkreślił.
Turniej finałowy Ligi Światowej uzmysłowił mu, że jego zespół jest w stanie grać na bardzo wysokim poziomie i radzić sobie ze stresem.
"Przed Final Six trochę się bałem. Zanim przyjechaliśmy do Sofii, mieliśmy 18 dni przerwy w rozgrywaniu meczów. W niedzielę rano zastanawiałem się, co będzie się dziać w finale. To bardzo dobra lekcja przed igrzyskami. Teraz wiem, co robić dalej i na co stać moich graczy" - przyznał.
A jego i drużynę czeka obecnie... dalsza praca.
"To przecież jeszcze nie koniec, a dopiero pierwszy krok. Pamiętajcie, że nie każdy mecz będzie dla nas szczęśliwy. Mogą pojawić się również kontuzje. Wiem, że w tej chwili jest bardzo dobrze. Musimy kontynuować pracę, jaką rozpoczęliśmy. Nie możemy popaść w euforię" - powiedział.
Jak przyznał, przed finałem wygranym z USA 3:0 pojawił się w jego sercu również strach.
"Bałem się nie tylko naszej porażki, ale i tego, że jak wygrają Amerykanie, to ich pewność siebie bardzo wzrośnie i uwierzą również w olimpijskie złoto. A wówczas byliby bardzo niebezpieczni w Londynie" - ocenił.
W Sofii polska reprezentacja po raz pierwszy w historii stanęła na najwyższym stopniu podium Ligi Światowej.