Premier zadba o rodziny?

Donald Tusk deklaruje, że teraz celem jego rządu będzie polityka prorodzinna, a jednocześnie zapowiada przyjęcie prawa w rodziny uderzające.

Chcę pochwalić premiera. W najnowszej „Polityce” złożył deklarację w imieniu rządu: „w najbliższym czasie naszym celem jest rodzina, chcę stworzyć bardzo konkretny plan inwestowania w polską rodzinę. Obok Orlika czy stadionu muszą powstać w większej liczbie żłobki, przedszkola, musimy stworzyć dobry system świadczeń”. Te słowa przyjmuje z nadzieją, że nie będą to tylko deklarację bez pokrycia, które w kwestii polityki prorodzinnej już przez premiera były składane i niezrealizowane. Liczę, że tym razem rządowi uda się zrealizować rozwiązania realnie służące rodzinie, a przede wszystkim wzrostowi dzietności, gdyż zapaść demograficzna w jakiej się znaleźliśmy wprost prowadzi nas do zapaści ekonomicznej, np. upadku systemu emerytalnego.

A jednocześnie dalsza część wypowiedzi premiera wzbudza we mnie niepokój. Okazuje się, że premier „w tej sprawie mocuje się z ministerstwem finansów”. Panie premierze, polityka prorodzinna to obecnie racja stanu (tak traktują ją kraje Europy Zachodniej, np. Francja i Wielka Brytania, przeznaczając na działania na rzecz rodzin 3,7 procenta swojego PKB, tymczasem Polska ledwie ok. 1 procenta), dlatego powinien Pan zlecić ministrowi finansów, znalezienie środków na tę politykę, a jeśli tego nie potrafi, znaleźć takiego, któremu to się uda. O tym, że jest to możliwie pokazuje przykład Węgier, gdzie środki na politykę prorodzinną pochodzą z opodatkowania międzynarodowych koncernów telekomunikacyjnych i energetycznych oraz banków. Jeśli nie chcemy takiego źródła dochodów można na przykład stworzyć specjalny fundusz prorodzinny z ewentualnych dochodów państwa z wydobycia gazu łupkowego. Na pewno istnieje sposób znalezienia środków, potrzebna jest wola polityczna i determinacja.

Jednak najbardziej niepokojące są zapowiedzi premiera, że ratyfikuję konwencję przeciwko przemocy w rodzinie, co tratuje to jako element polityki prorodzinnej. Tymczasem ta konwencja wprost jest wymierzona w rodzinę rozumianą jako związek kobiety i mężczyzny. Wprowadza bowiem definicję płci jako roli społecznej, a nie determinowaną biologiczne, co oznacza, że według tego dokumentu płeć można wybrać, więc rodzina może składać się z dwóch mężczyzn czy dwóch kobiet, bo na przykład jedna z tych osób gra rolę płci przeciwnej. Jeśli do tego dodamy art. 14. konwencji, który nakłada na państwo obowiązek edukacji m.in. o „niestereotypowych rolach płci”, czyli mówiąc wprost promocji homoseksualizmu, czy transseksualizmu, to nie ulega najmniejszych wątpliwości, że konwencja uderza w rodzinę. Premier zastrzega, że, aby rozwiać te obawy dołączy do konwencji „polski komentarz”. Problem w tym, że proces ratyfikacji tego dokumentu takiej możliwości w ogóle nie przewiduje: trzeba go przyjąć w całości, nie można do niego dołączyć deklaracji interpretacyjnej, czy zastrzeżeń wyłączających stosowanie któregoś z jego przepisów.

Jeśli więc premier jest za ratyfikację konwencji to wkrótce może się okazać, że polityka prorodzinna jest niepotrzebna, bo nie będzie dzieci, gdyż związki jednopłciowe, niezależnie od ideologii jaką sobie wymyślą, nie są w stanie począć dziecka.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bogumił Łoziński

Bogumił Łoziński

Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.

Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego