Mamy nowe zjawisko socjotechniczne: gdy coś powstaje z niczego, dzieje się nie wiadomo po co, dla kogo, i dlaczego. Obok prawdziwego życia.
Od pewnego czasu za każdym niemal razem, gdy wchodzę na portale informacyjne, w działach typu „wielki świat” często na pierwszej stronie, po oczach bije pewna część ciała pewnej pani. Plecy konkretnie. Które kilka centymetrów niżej straciły swoją szlachetną nazwę. Pani jest Brytyjką. Nosi imię Pfilippa, a zdrobniale wołają na nią Pippa. Otóż o pani Pippie nikt nie słyszał, zanim nie została druhną na ślubie swojej siostry, Kate. Kate, panna młoda przy boku księcia Williama, ponoć nawet w połowie nie wyglądała tak zjawiskowo, jak Pippa właśnie. Pippa zabłysła, a konkretnie zabłysły jej… plecy. Opięte do szpiku kości wąską suknią. Od oszałamiającego debiutu… pleców Pippy się zaczęło. W Wielkiej Brytanii podobno zapanowała szalona moda na Pippę i jej tylną część ciała. A może odwrotnie. Jak twierdzą media, większość młodych kobiet nawet marzy, żeby osiągnąć pozycję społeczną Pippy poprzez... operację swoich pleców. Pippa – celebrytka natomiast ma się dobrze: bryluje, gwiazdorzy i wykorzystuje swoje pięć minut. Pięć minut, które podarowała jej albo prasa brukowa, albo inteligentny menedżer, albo jedno i drugie. A gdy się czyta nowelę w odcinkach o Pippie i jej… plecach, jakby to był najważniejszy news dnia, aż się prosi, by to zjawisko socjotechniczne bądź też psychomasowe nazwać. Dość naturalna wydaje się nazwa: „Efekt Pippy”. Bardzo nowatorskie… Żeby jednak być pewnym patentu, wyrażenie poszło po weryfikację do wujka Google. Który to pokazał, co następuje: „efekt Pippy” w użyciu się już nie tylko znajduje, ale też spece od wizerunku dają go swoim podopiecznym jako wzór… Na szczęście jednak szybko się okazało, że Polska wcale nie tak daleko za Europą. A szczególnie podczas Euro. Bo od pewnego czasu na portalach informacyjnych zaczęła królować niejaka Natalia. Historia Natalii jest prosta. Usiadła na trybunach, pokazała się w całej krasie. I została okrzyknięta miss kibicek. Przez portale, rzecz jasna. Podobno wszyscy piłkarze się w niej kochają albo na odwrót. A nasza miss dziwnym trafem kibicuje na wielu meczach (szczęście w losowaniu?). Podobno też dostaje intratne propozycje od wydawców gazet. Pięć minut na całego… Więc nasza miss radośnie śle całusy paparazzim i udziela wywiadów. Być może będę miała wkład w rodzime nazewnictwo socjotechniczne. Gdy coś powstaje z niczego. Albo odwrotnie. Gdy dzieje się nie wiadomo po co, dla kogo, i dlaczego. Obok prawdziwego życia. Oto (medialny) efekt Natalii. Wujek Google jeszcze o zjawisku milczy…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska