Z terenów Polski południowo-wschodniej w ciągu trzech miesięcy, od 28 kwietnia do 31 lipca 1947 r., przymusowo przesiedlono 140 tys. osób narodowości ukraińskiej. Wiele z nich trafiło w okolice Zielonej Góry.
Ojca zabrali 6 czerwca, gdy pomagał w wyprowadzce w sąsiedniej wiosce, a nas – mamę, moją siostrę, kuzyna i mnie – 10 czerwca. Uprzedzili nas dzień wcześniej, że o godz. 10 mamy być gotowi. Miałam wtedy 22 lata – wspomina Maria Tarbaj, która mieszka dziś w Zielonej Górze. – Pozwolili zabrać nam krowy, konia, wóz i rzeczy osobiste. Wszystko inne zostało. Nawet klucze w drzwiach kazali zostawić. Musieliśmy jechać na stację kolejową w Zagórzanach, by tam czekać na pociąg – mówi dawna mieszkanka Pętnej koło Nowego Sącza. Z tej samej stacji, również w czerwcu, odjeżdżali też Maria i Piotr Czuchtowie. – Miałem wtedy 8 lat i mieszkaliśmy w Zdyni koło Gorlic. Przyszło polskie wojsko i na spakowanie dali dwie godziny – mówi pan Piotr. – Ja jestem dwa lata młodsza. Pochodzę z Pętnej. Z tego czasu pamiętam, że jechaliśmy wagonami towarowymi ze zwierzętami. W każdym wagonie dwie rodziny, krowy, konie i to wszystko, co wzięliśmy – dodaje żona. Są Łemkami wyznania greckokatolickiego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Witold Lesner