W dzisiejszym "Dzienniku Zachodnim" (1 czerwca 2012) seksuolog Andrzej Depko, w rozmowie pod tytułem "Grzeszny seks naszych dzieci" rozwodzi się nad tym, jak to opóźniają się w naszym społeczeństwie "procesy inicjacyjne".
01.06.2012 13:42 GOSC.PL
Najpierw łyk wiadomości pozytywnych: "Nasze społeczeństwo zachowuje zdrowe podejście do rodziny" zauważa Prezes Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, dr inż. Antoni Zięba. "Trzeba się cieszyć z tych wyników. Należy mówić o ogromnym sukcesie, to wynik tytanicznej pracy Kościoła katolickiego. W ten sposób budujemy cywilizację życia i zdrowych rodzin" mówi dla KAI lider ruchu pro-life w Polsce.
W kontekście trwającego w Mediolanie Światowego Spotkania Rodzin to powód do radości. Prostej, wypływającej z uczciwej analizy faktów, a nie żałosnych demagogii. Kto z wyboru, trwa w Kościele, bez trudu dostrzega jego niebanalny wkład w kształtowanie nie tylko postawy rozumnej: odpowiedzialności, co twórczej: miłości.
I gdyby dzieło o tym tytule (ciekawe, ilu tzw. seksedukatorów kojarzy autora) proponowane nastolatkom ku pouczeniu było, tylko by pożytku im przydało. Ale to marzenia ściętej głowy. Myśl głębsza i wysublimowana to próg coraz bardziej nie do pokonania. Nawet dla uczonych głów. A szkoda. Bo zamiast konstruktywnego głosu, w jakże konstruktywnej sferze ludzkiego żywota (o seksie ta piosenka), co rusz trwa powielanie seksualnych fobii. Może i niezamierzone, acz jak to mawiają "niesmak pozostaje"
W dzisiejszym "Dzienniku Zachodnim" seksuolog Andrzej Depko, w rozmowie pod tytułem "Grzeszny seks naszych dzieci" (redaktor błysnął polotem, wow!) rozwodzi się nad tym, jak to opóźniają się w naszym społeczeństwie "procesy inicjacyjne" . Hm, toż to jakoby o obrzędy szamańskie chodziło...
Dr Depko mówi: "W Polsce dojrzałość seksualna osiąga się później niż w krajach Europy Zachodniej (...) na to jeszcze nakłada się silna pozycja Kościoła Katolickiego (...) To nie przyspiesza procesów inicjacyjnych (...). W powszechnej świadomości seksualność jest równoznaczna z poczuciem grzechu, kojarzy się z zakazami" etc.
Ten stan rzeczy, zdaniem wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej to skutki "braku odpowiedniej edukacji", których jedną z rzekomych konsekwencji miałby być fakt, iż "nasze dziewczyny mają o wiele mniej świadomości dotyczącej fizjologii" i "tutaj należy szukać przyczyn późniejszej decyzji o inicjacji seksualnej".
Pomijając ten ogólnie brzmiący wywód, powstaje pytanie: czym te uwagi mają skutkować? Wcześniejszym przebudzeniem się inicjacyjnym naszych "szamanek", aby dogoniły "młodzież na zachodzie", która "szybciej osiąga dojrzałość płciową", gdyż na jej wychowanie nie "nakłada się silna pozycja Kościoła katolickiego"?
Seksulog zwracając uwagę, iż dziewczętom "brak nawet właściwej wiedzy na temat cyklu miesiączkowego" (w księgarniach katolickich znalazłyby kilka ciekawych opracowań, no ale skoro Kościół to narzędzie seksualnej opresji, to o czym ja piszę?) stwierdza też, że "nie ma żadnych korelacji, między edukacją seksualną, a momentem rozpoczęcia współżycia", a jeśli hormony dają się młodzieży we znaki, to dlatego, iż "dorośli są zajęci swoimi sprawami".
Jak w drugim przypadku trudno nie przyznać racji - rodzice poświęcajcie dzieciom czas! - to uwaga "korelacyjna" zbija z tropu w kontekście całego wywiadu.
A zatem porządkując: kwiat polskiej młodzieży "przechodzi inicjacje" później niż ich zachodni koledzy i koleżanki, bo nie jest edukowany? A zarazem edukacja nie wpływa na wcześniejsze rozpoczęcie życia seksualnego - "nie można tych dwóch kwestii ze sobą łączyć" zaznacza seksuolog - a nawet "może wręcz zachodzić korelacja odwrotna". I tak to sobie płynie rozmowa... Ku czemu?
Dr Depko uzupełnia też iż "na lekcjach wychowania seksualnego tłumaczy się, w jaki sposób nie kierować się własną seksualnością" a "lekcje wychowania seksualnego, to nie są zajęcia z tego w jaki sposób odbyć stosunek" (o dziwo dzwonią do naszej redakcji rodzice, zbulwersowani "bananową" instrukcją obsługi kondomów jaką serwowano to tu, to tam ich dzieciom; a Dyktatura seksu mówi sama za siebie)
Zdaniem seksuologa lekcje wychowania seksualnego "powinny dotyczyć szerokiego funkcjonowania człowieka związanego z jego psychiką, świadomością, relacjami". No i brawo! Tylko czego to uczy Kościół, gdy wypowiada się o seksualności, czego ???
Ale Kościół jak to Kościół baty musi zebrać z definicji. Stąd choć "Grzeszny seks naszych dzieci" może i ukazuje pewne zjawiska, to całość jest tendecyjna i logicznie niespójna.
Bo jak się ma wyeksponowane larum, że "Poziom edukacji seksualnej w szkołach przeraża" a "tradycyjne wychowanie w Polsce, oparte na regułach ustalonych przez Kościół katolicki, sprawia, że młodzież seks kojarzy z zakazami - i dlatego opóźnia rozpoczęcie życia płciowego" do rzekomych założeń, iż edukacja seksualna, na której dotkliwy brak cierpi Rzeczpospolita, ma ponoć tłumaczyć "w jaki sposób nie kierować się własną seksualnością?"
Eh, jak zwykle, wiele hałasu i bałaganu... Ale, cóż, temat nośny...
Krzysztof Błażyca