Scenariusz, w którym jeden z krajów opuszcza strefę euro,był jeszcze kilka tygodni temu nie do pomyślenia. A ściślej mówiąc, był nie do pomyślenia dla polityków, bo ekonomiści od wielu miesięcy go prognozowali.
Jest coś bardzo ciekawego w zachowaniach polityków i ekonomistów. Politycy, nie tylko europejscy, ale także ci z naszego krajowego podwórka, twierdzili, że wyjście Grecji z Eurolandu będzie początkiem końca wspólnej waluty; że taki scenariusz spowoduje wyjęcie jednego klocka z misternie ułożonej konstrukcji, która niechybnie po tej operacji zawali się. Co chwila używali, i nadal używają, stwierdzenia „efekt domina”. Wystąpienie jednego kraju ma spowodować kłopoty kolejnych. Abstrahując od prawdziwości tych kasandrycznych przewidywań, nietrudno chyba zauważyć, że autorzy tych słów dbają nie o Grecję, tylko o własny portfel. Co będzie dla Greków najlepszym wyjściem? Jaką przyszłość będą miały kolejne pokolenia kraju, który jest zmuszany do zaciągania kolejnych pożyczek, by spłacić poprzednie? Grecki dług wzrósł prawie o 100 proc. od momentu, kiedy strefa euro zaczęła Grecji pomagać. Pomoc przerodziła się w jeszcze większe zadłużenie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
(obraz) |
Tomasz Rożek