Panie pośle, jest się za co wstydzić bardziej, niż za grę w polskiej reprezentacji.
28.05.2012 11:52 GOSC.PL
Kontrowersyjny były bramkarz, Jan Tomaszewski, został zawieszony w prawach członka klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości – za swoje wypowiedzi na temat polskiej reprezentacji piłkarskiej. Stwierdził bowiem, że obcokrajowcy zabierają w niej miejsce „prawdziwym Polakom”, w związku z czym będzie kibicował drużynie RFN podczas zbliżającego się Euro. Ponadto legendarny złoty medalista z Monachium i zdobywca 3. miejsca na Mundialu w Niemczech wstydzi się swoich występów z orzełkiem na piersi.
Gdyby Tomaszewski ujął swój przekaz inaczej, można byłoby się z nim nawet zgodzić. Nie mam nic przeciwko występom w polskiej reprezentacji zawodników urodzonych poza granicami naszego kraju, szczególnie jeśli mają polskie korzenie. Jednak można odnieść wrażenie, iż ostatnio zapanowała moda na powoływanie „repatriantów” lub nawet zawodników naturalizowanych. W przypadku niektórych piłkarzy jedynie Franciszek Smuda wie, dlaczego na Euro mają grać oni, a nie inni piłkarze.
Taki na przykład Sebastian Boenisch przez ponad rok nie grał w pierwszej drużynie Werderu Brema. Z kolei Damien Perquis od trzech miesięcy cierpi na kontuzję ręki – choć trzeba mu przyznać, że bramką w ostatnim meczu ze Słowacją uspokoił nieco tych, którzy obawiają się o jego formę. Problem z tymi zawodnikami nie polega na tym, że zabierają miejsce w kadrze „prawdziwym Polakom” (któż to taki?) ale na tym, że być może polski trener mógł powołać do niej kogoś w lepszej formie, równo grającego przez cały sezon. Tak czy owak nie jest to powód do odwracania się plecami od reprezentacji – a tym bardziej wstydzenia się występów w narodowych barwach.
Co do tego, że na kolejnych turniejach występuje reprezentacja Polski, nie mieli wątpliwości nawet najzagorzalsi antykomuniści. Nie miało znaczenia, że występują w koszulkach z orzełkiem bez korony, że przyjmowani są przez komunistycznych dygnitarzy, że otrzymują za tę grę państwowe odznaczenia. Nie można tego jednak powiedzieć o Patriotycznym Ruchu Odrodzenia Narodowego, do którego Tomaszewski zapisał się w 1982 roku, w okresie ciemnej nocy stanu wojennego. I to jest dopiero coś, czego legendarny piłkarz powinien się wstydzić – nie gry z orzełkiem na piersi, raczej z „WRON-ą” w umyśle. I to za to powinien przeprosić, nie za „cud na Wembley”.
Były bramkarz swoją opinię o polskiej reprezentacji podtrzymuje, drużynę PiS za zamieszanie przeprasza. Jednocześnie stwierdza, że choć Jarosław Kaczyński zna się na polityce lepiej od niego, to jednak to on jest ekspertem od piłki. To prawda – w czasie gdy Tomaszewski żyrował rządy junty gen. Jaruzelskiego, obecny prezes PiS współpracował z opozycją. Jednak wciągnięcie na listy wyborcze akurat tego znanego sportowca nie najlepiej świadczy o Kaczyńskiego umiejętności dobierania sobie współpracowników.
Stefan Sękowski