Koniec świata! Środa i Nowicka biorą w obronę mężczyznę, a winią kobietę!
Na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie „marszałkini” (tak ją tytułowały feministki) Wanda Nowicka użalała się nad losem polskich pań, bo znów odwleka się ratyfikację konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet (która jest de facto sposobem zmianę definicji płci). Wlecze się też sprawa in vitro, ustawa o planowaniu rodziny – wyliczała. Krótko mówiąc wszystko przeciw kobietom. A najgorszy jest minister Gowin, który „rządzi rządem”. „Ten rząd jest rządem antykobiecym” – stwierdziła „marszałkini”.
Następnie wystąpiła Magdalena Środa, która uznała, że „w Polsce toczy się wojna ideologiczna, której ofiarami są kobiety”. Mówiła, że Jarosław Gowin każe kobietom siedzieć w domu, a kobiety są bite, kobiety giną. Ubolewała, że rząd jest zasypywany listami „od organizacji katolickich” z żądaniem, aby Polska nie podpisywała konwencji. Ale i tak rząd „lubi tę tradycję, zgodnie z którą jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije”.
Tu wtrąciła się Nowicka. „My tu bardzo krytykujemy ministra Gowina, ale po chrześcijańsku wierzymy, że jeszcze może się zmienić” – stwierdziła.
Atmosfera nieco się zmieniła, gdy odezwał się dziennikarz „Gazety Polskiej Codziennie”. Zapytał o stanowisko feministek w sprawie ataku posła Niesiołowskiego na dziennikarkę Ewę Stankiewicz.
„Ja bym powiedziała, że atak był obopólny, dlatego że zachowanie pani Stankiewicz to nie było zachowanie bezstronnej dziennikarki, tylko osoby, która jest wysłana na prowokację. (...) Ten przypadek jest obopólnym przypadkiem braku kultury osobistej i przestrzegania pewnych standardów”. Podobne wątpliwości wyraziła Wanda Nowicka, mówiąc, że „trzeba zdefiniować, czy to był rzeczywiście atak”. Z dalszego ciągu wypowiedzi wynika jednak, że definiować nie trzeba, bo „to była odpowiedź posła Raptusiewicza (...) na niezwykle agresywne zachowania pseudodziennikarki”.
Stanowisko takie, wyrażone przez bojowniczki o „prawa kobiet”, w dodatku na konferencji poświęconej przemocy wobec kobiet, może dziwić. Zwłaszcza że materiał filmowy z napaści posła Niesiołowskiego na dziennikarkę nie pozostawia wątpliwości, iż to on jest agresorem. Dlaczego więc feministki wyparły się przedstawicielki swojej płci i wzięły w obronę agresywnego faceta? Najprawdopodobniej jest to skutek postępów ideologii gender. Być może – skoro płeć staje się sprawą coraz bardziej niejasną – panie doszły do wniosku, że Ewa Stankiewicz nie jest kobietą. I to do tego stopnia nią nie jest, że już bardziej kobiecy jest Stefan Niesiołowski.
Przebieg konferencji można zobaczyć TUTAJ
Franciszek Kucharczak