Co kraj to obyczaj. W Austrii bierzmowani w prezencie dostają… wizytę w domu publicznym.
17.05.2012 10:30 GOSC.PL
No dobrze. Może nie w całej Austrii, ale w jednym z krajów związkowych tego państwa, Styrii. Jak donosi dziennik „Der Standard”, policja odnotowała po tegorocznych bierzmowaniach nagły wzrost odwiedzin nieletnich w domach publicznych. Okazuje się, że rodzice i świadkowie fundują podopiecznym bliskie spotkania z prostytutkami.
Mamy tu do czynienia z odrodzeniem starego zwyczaju. Zaledwie sto lat temu ta praktyka także miała wielu zwolenników. Na szczęście miejscowa diecezja postawiła teraz sprawę jasno: wizyta w domu publicznym nie licuje z katolicką etyką seksualną jak i z sakramentem bierzmowania i z pewnością przyniesie sporo szkód młodym zachęconym do tego przez starszych.
Ten prezent kojarzy się ze zwyczajem, który funkcjonuje w niektórych rejonach Włoch. Szczęście w nieszczęściu, nie wiąże się on z sakramentem. Otóż w pewnym momencie nastoletni synowie są prowadzeni przez ojców właśnie do domów publicznych po to, by „stali się mężczyznami”. Traktowanie „pierwszego razu”, w dodatku z prostytutką, jako „egzaminu dojrzałości” jest już samo w sobie absurdalne. Jednak w połączeniu z sakramentem staje się parodią plemiennych rytuałów przejścia.
A nie ma z nimi nic wspólnego, choć wielu traktuje bierzmowanie jako swoistą „duchową maturę”. Tymczasem nic bardziej błędnego. Jak podaje Katechizm Kościoła Katolickiego, „jeśli mówi się czasem o bierzmowaniu jako o >sakramencie dojrzałości chrześcijańskiej<, to nie należy jednak mylić dojrzałego wieku wiary z dojrzałym wiekiem rozwoju naturalnego” (1308). Decydujący jest tylko wiek rozeznania, czyli 7 lat, nie jest potwierdzeniem zdobytych umiejętności czy wiedzy .To nie egzamin, a sakrament, w wyniku którego następuje „wylanie Ducha Świętego, jakie niegdyś stało się udziałem Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy”. Praktyka udzielania tego sakramentu osobom nastoletnim to zwyczaj znany dopiero od jakichś stu lat (poza Francją) – a w Kościołach wschodnich w ogóle. Zresztą nie przyjęty wszędzie, a i część katolickich diecezji wraca do zwyczaju udzielania bierzmowania jeszcze przed Pierwszą Komunią. Nieprzypadkowo we wspomnianym Katechizmie Kościoła Katolickiego artykuł dotyczący Bierzmowania bezpośrednio uprzedza artykuł na temat Eucharystii.
Dyskusja na temat Bierzmowania byłaby o wiele ciekawsza, gdyby w ogóle było ono traktowane poważnie. Tymczasem u nas maj i czerwiec to miesiące, w których tradycyjnie udzielany jest ten sakrament, a w mediach słychać tylko o prezentach pierwszokomunijnych. Zresztą trudno się dziwić, skoro myśl o ważkości tego wydarzenia umyka samym zainteresowanym. Bierzmowanie, wciśnięte między grę w piłkę a lekcje następnego dnia (najczęściej udzielane jest w tygodniu, co w oczach nastolatków też w jakiś sposób „umniejsza” jego wartość) staje się pretekstem do wybrania sobie wydumanego imienia i kolegę z podwórka na świadka. Ewentualnie – jeśli ktoś nie przyjął go wraz z kolegami i koleżankami ze szkoły – traktuje je jako uciążliwy warunek przystąpienia do ślubu kościelnego. A potem to już tylko „Ostatnie Namaszczenie”.
Stefan Sękowski