Zlot Gwiaździsty. Tej niedzieli wszystkie drogi prowadziły do Gietrzwałdu, choć okazało się, że tylko tych, którzy chcieli rozpocząć sezon motocyklowy z Bogiem, a nie pić promocyjne piwo wśród straganów.
Jak wiele dobrych rzeczy, tak i coroczny Zlot Gwiaździsty, podczas którego motocykliści oddają się pod opiekę Maryi Matce i Bogu, zaczął się od nieszczęścia, cierpienia i cudu. – W czerwcu 2003 r. miałem ciężki wypadek motocyklowy. Nie powinienem żyć. Obudziłem się w szpitalu. Wyszedłem stamtąd w jednym kawałku. Podczas rozmowy z ks. Zdzisławem Peszkowskim stwierdziłem, że fakt, iż żyję, to cud. Że jak tylko odłożę kule, pójdę na Jasną Górę podziękować za uratowanie życia. A on mi wtedy odpowiedział: „A wiesz, ty lepiej jedź motocyklem. Tylko weź kolegów z sobą” – wspomina Wiktor Węgrzyn, organizator jasnogórskich zlotów. Tak w 2004 r. zorganizował I Radosne Rozpoczęcie Sezonu Motocyklowego – Zlot Gwiaździsty Jasna Góra 2004. – Przyjechał do mnie kolega, a ja mu mówię, że pada deszcz, pewnie nikt nie przyjedzie, ale musimy jechać, bo przecież jesteśmy organizatorami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Kozłowski