Lubię wielkanocny wystrój kościoła. Tyle w nim tajemniczej symboliki…
Lubię wielkanocny wystrój kościoła. Bardziej niż bożonarodzeniowy. W wielkanocnym jest więcej tajemniczej symboliki. Najpierw paschał – od dziecka fascynował znakami, cyframi, czerwonymi gałkami. Potem krzyż z czerwoną stułą – ozdobiony nią krzyż stanowił całość z paschałem. Figurka Zmartwychwstałego jakby była z innego świata. I zwykle tak jest – bo miewa metrykę starszą niż kościół. Wreszcie hortensje – kiedyś był to kwiat bardzo tajemniczy, przywożony z odległego miasta. Kościelna przepędzała nas, ministrantów, z pomieszczenia, gdzie hortensje czekały na swój wielki dzień. Nie było ich tyle co dziś, ale były ładniejsze. W kościele mego dzieciństwa zmieniał się też kolor wiecznej lampki – z fioletowego na czerwony. Gdy w zakrystyjnych szpargałach mojej obecnej parafii znalazłem fioletowe szkło do wiecznej lampki, ucieszyłem się – i kolor też się zmienia. Wreszcie szarfy. Te zwieszające się od sufitu ku bocznym ścianom nad ołtarzem i nad ławkami. W tej wielkanocnej dekoracji zwykle dużo złoceń, kolorów, blasku. W tak udekorowanym kościele odmawiałem brewiarz. A potem wszystko zaczęło do mnie mówić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak