Nie bójcie się wyruszać w świat lżejsze od mydlanych baniek – przekonywała siostry. Panie, panowie. Oto szaleństwo zaufania. W najczystszej postaci.
Na okazałej kamienicy na placu Broglie w Strasburgu wiszą dwie tablice. Pierwsza głosi dumnie: „W tym domu po raz pierwszy rozbrzmiał hymn Marsylianka ułożony dla Armii w 1792 roku”. Na drugiej tablicy tłumy gapiów czytają: „Tu wznosił się dom, gdzie 15 września 1858 roku narodził się Oficer Kawalerii, badacz Maroka, zdradziecko zamordowany przez Senussów 1 grudnia 1916”. Kto to taki? Karol de Foucauld. Święty nieudacznik. Samotnik, któremu, sądząc po ludzku, nic się nie udało. Marzył o założeniu wspólnoty, zmarł samotny jak palec, pisząc dramatyczne słowa: „Ziarno umiera, nie przynosząc owocu. Ja, który tylko potrafię marzyć, niczego w życiu nie osiągnąłem”. Bóg wysłuchał gorących modlitw marzyciela, tyle że zrealizował je dopiero po jego śmierci. Tysiące ludzi z wypiekami na twarzy chłonęło słowa napisane pod prażącym słońcem Sahary. Wśród nich była młodziutka Magdalena Hutin. Urodziła się 114 lat temu, 26 kwietnia, w małej wiosce na pograniczu Niemiec i Francji. Była najmłodsza z sześciorga rodzeństwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz