Husarze spoglądali spod przytwierdzonych do hełmów żelaznych osłon na stojącą na stoku wzgórza armię szwedzką. Jeden z nich próbował policzyć nieprzyjacielskie chorągwie, ale było ich zbyt wiele. Stojący obok dowódca, hetman Jan Karol Chodkiewicz machnął ręką. - Daj waść spokój. Policzymy je, gdy pobijemy - mruknął.
Był 27 września 1606 roku. Szczupłe wojska polsko-litewskie stały na wzgórzu opodal wsi Kircholm. Naprzeciw, na pochyłości sąsiedniego wzniesienia, ustawiły się w szachownicę trzykrotnie liczniejsze pułki króla szwedzkiego, Karola IX. On sam dowodził. Nie miał obaw, bo ogromna przewaga liczbowa upewniała go o zwycięstwie. Nie znał jeszcze zdolności hetmana wielkiego litewskiego, z którym miał się zmierzyć. Sam hetman Chodkiewicz nie lekceważył przeciwnika. Wcześniej zarządził czterdziestogodzinne modlitwy zakończone spowiedzią.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak