Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział we wtorek, że b. prezydent Lech Kaczyński prowadził politykę zagraniczną, która nie była łatwa i budziła gniew oraz sprzeciw "elit polskich przesiąkniętych klientyzmem".
Prezes PiS wspominał swego brata podczas kongresu "Polska Wielki Projekt" zorganizowanego z okazji drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej
Jak powiedział, Lech Kaczyński budował polską politykę zagraniczną w oparciu o proste, podstawowe zasady. "Po pierwsze bezpieczeństwo, a więc w czasach jego prezydentury przede wszystkim sprawa relacji ze Stanami Zjednoczonymi, przez kilka lat sprawa tarczy (antyrakietowej - PAP), po drugie śmiałe inicjatywy energetyczne" - podkreślił.
Po drugie - mówił - "zdecydowanie odrzucał status klientystyczny zarówno ten stary, można go określić jako wschodni i ten nowy - zachodni". Lider PiS podkreślił, że jego brat zabiegał także o to, aby usytuowanie Polski w instytucjach europejskich było odpowiednio mocne.
"To nie była polityka łatwa. To była polityka, która budziła gniew, sprzeciw, ze strony - w cudzysłowie - elit polskich przesiąkniętych klientyzmem i budziła niezadowolenie, a czasem wręcz wściekłość u tych z zewnątrz, którym ta polityka przeszkadzała" - powiedział prezes PiS. Ale - jak zaznaczył - Lech Kaczyński potrafił ją prowadzić z pełną determinacją, całkowitym oddaniem i wielką osobistą odwagą.
Prezes PiS powiedział też, że jego brat czynem, a nie słowem budował aksjologiczne podstawy nowej RP, a odrzucał amnezję. Podkreślił, że takie przedsięwzięcia jak np. budowa Muzeum Powstania Warszawskiego, planowane stworzenie Muzeum II Wojny Światowej, ustanowienie Dnia Żołnierzy Wyklętych miały służyć "nie tylko temu by oddać honor, by oddać sprawiedliwość, ale także temu, by odnawiać źródła polskiego republikanizmu".
Jak mówił, czerpał z "tradycji Armii Krajowej, tradycji Żołnierzy Wyklętych i wreszcie tradycji solidarnościowej", która była mu szczególnie bliska.
Podkreślił ponadto, że Lech Kaczyński dbał o polskie państwo, o porządek publiczny, o przeciwstawianie się patologii.
Prof. Zdzisław Krasnodębski przekonywał w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej, że ze Smoleńska należy uczynić źródło siły, żeby zbudować Polskę jako wielki projekt.
Krasnodębski wystąpił we wtorek na kongresie "Polska - Wielki Projekt" zorganizowanym przez Instytut Sobieskiego przy współpracy z Ośrodkiem Myśli Politycznej oraz Frondą.
Wyraził opinię, że po katastrofie smoleńskiej usiłowano przeciwstawić próby jej wyjaśnienia "projektowi modernizacyjnemu".
Przekonywał, że Polacy zdecydowali się poprzeć w wyborach "tych, którzy odpowiadają za katastrofę", ponieważ "Smoleńsk ich przestraszył". "Smoleńsk przestraszył wielu Polaków. Sprawił, że z góry znaczna część społeczeństwa chciała wierzyć w rosyjską wersję" - powiedział.
Tymczasem - jego zdaniem - "powinniśmy ze Smoleńska uczynić źródło siły, żeby zbudować Polskę jako wielki projekt".
Podczas kongresu zaprezentowano też raport "Katastrofa Smoleńska. Bilans dwóch lat", w którym przedstawiono m.in. analizę dotychczasowej wiedzy o katastrofie i prowadzonym śledztwie oraz kwestię odpowiedzialności politycznej.
W ocenie Pawła Solocha z Instytutu Sobieskiego państwo polskie wbrew rozpowszechnianej tezie nie zdało egzaminu po katastrofie.
"W zasadzie gdzie nie spojrzymy, tam zetkniemy się z brakiem spójnego systemu procedur i ich lekceważeniem" - przekonywał Soloch.
Według niego brak spójnego systemu procedur i zasad postępowania zastępowano improwizacją, a lekceważenie obowiązujących przepisów było często motywowane walką polityczną, której celem był prezydent Lech Kaczyński.
Ponadto Soloch w raporcie zaznaczył, że dezawuowano inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, także "przy politycznej współpracy z innymi państwami".