Kiedyś, gdy serce drżało z niepokoju, kiedy lęk wkradał się w zakamarki myśli, te słowa przywróciły mi równowagę.
Padły w czasie Eucharystii wysłuchanej przez radio w szpitalnej sali. Zabrzmiały inaczej niż wcześniej – mocno i niesamowicie przekonująco. Ten, który jest władny dać pokój, daruje go właśnie mnie. Ja mam tylko z pokorą i ufnością przyjąć go do swojego życia. Odnajdywać ciągle i na nowo. Także wtedy, gdy trudno. Szukać w sobie, ale i znajdować w blasku kochających oczu, łzach szczęścia i ciepłym dotyku dłoni. I przed tabernakulum, gdy dotykam Jego obecności, zanurzając się w ciszy. Od tamtej chwili bardziej uświadamiam sobie, że do mnie zostały skierowane te słowa. Milknę. Przyjmuję. Niosę w sobie. Nie zawsze skutecznie. Wtedy spojrzenie na krzyż. Pojawia się poczucie bezpieczeństwa. Pokój wam. Buduję nadzieję. Mozolnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Teresa Snopkowska-Malicka