Ministrowie spraw zagranicznych 27 państw UE przyjęli w piątek nowe sankcje wobec reżimu Białorusi, w tym ekonomiczne wobec 29 firm. Minister Radosław Sikorski nie ukrywał jednak, że nie wiąże z tymi sankcjami większych nadziei.
Przygotowany wcześniej przez ambasadorów państw UE kompromis ws. sankcji dla Białorusi, jaki zatwierdzili już w piątek rano ministrowie, obejmuje rozszerzenie unijnej listy z zakazem wizowym o 12 nowych osób oraz zamrożenie aktywów 29 firm, należących do trzech oligarchów, wspierających reżim Alaksandra Łukaszenki.
Nazwiska i nazwy firm zostaną upublicznione dopiero po publikacji decyzji UE w Dzienniku Urzędowym, ale dyplomaci zaangażowani w negocjacje ujawnili PAP, że chodzi o firmy biznesmenów: Jurego Czyża, Uładzimira Piefcieua oraz Anatola Tarnauskiego.
Szefowie dyplomacji już w lutym chcieli wprowadzić nowe sankcje ekonomiczne wobec Czyża. Nie udało się to, bo decyzję zawetowała Słowenia, wspierana przez Łotwę. Nowa decyzja zakłada, że cztery firmy białoruskie Czyża, współpracujące z Łotwą i Słowenią, zostaną wyłączone z sankcji zamrożenia aktywów. (Chodzi m.in. o firmę powiązaną ze słoweńską Riko Group, która działa na Białorusi od 2000 r., pomaga Czyżowi m.in. w wartej 57 mln dolarów budowie hotelu Kempinski w Mińsku). To warunek, jaki oba kraje postawiły, by zgodzić się na nowe restrykcje ekonomiczne wobec reżimu.
Dlatego jeden z dyplomatów w rozmowie z PAP ocenił, że jest to "zgniły kompromis", dodając, że jest nim "zniesmaczony".
"Nie wiążę jakichś nadmiernych nadziei z sankcjami. To wyraz naszej solidarności z białoruskim społeczeństwem i dezaprobaty wobec tego, co robią władze" - powiedział Sikorski dziennikarzom jeszcze przed wejściem na posiedzenie. Podkreślił, że sytuacja praw człowieka na Białorusi się pogarsza, a "niektórzy więźniowie polityczni są na granicy śmierci. Tego nie można zostawić bez odpowiedzi".
Projekt deklaracji ws. Białorusi, który obok decyzji ws. sankcji mają przyjąć szefowie dyplomacji, zakłada, że "UE będzie kontynuowała prace nad obejmowaniem sankcjami biznesmenów i ludzi, czerpiących korzyści finansowe z reżimu".
Szefowie dyplomacji mają też dyskutować w sprawie powrotu ambasadorów państw UE do Mińska, którzy wyjechali w geście solidarności, gdy białoruskie władze wezwały 28 lutego ambasadora Polski i UE do wyjazdu z Białorusi. Otoczenie szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton zapewnia, że choć decyzja należy do kompetencji narodowych, to będzie "skoordynowana" i na razie ambasadorzy "powinni pozostać jeszcze trochę na konsultacjach."
Zdaniem Sikorskiego ambasadorzy państw UE powinni wrócić dopiero wtedy, kiedy reżim wystąpi o powrót do Mińska ambasadorów Polski i UE.
"Uważam, że warto podtrzymać kanały dialogu, więc jeśli ustanie przyczyna, dla której ambasadorowie wyjechali, to mogą wrócić. A przyczyną, przypominam, była prośba o wyjazd ambasadora UE i Polski. Takie byłoby moje stanowisko, ale koledzy mogą mieć inne" - powiedział Sikorski.
Dwóch nowych biznesmenów, którzy znaleźli się na czarnej liście zakazu wizowego i zamrożenia aktywów, to Anatol Tarnauski i Jury Czyż. Ten pierwszy jest generalnym przedstawicielem budowlano-inwestycyjnej grupy Univest we Wspólnocie Niepodległych Państw (WNP), aktywnej na rynku paliw. Media donosiły też, że ma własny tabor kolejowy oraz bazę paliwową pod Homlem. To także jeden z największych deweloperów Mińska i okolic.
Czyż, też wywodzący się z kręgu Łukaszenki, dorobił się na rynku paliwowym i nieruchomości, posiada m.in. sieć hipermarketów i zakłady mięsne. Jest prezesem klubu piłki nożnej Dynamo Mińsk.
Piefcieu, gospodarczy doradca prezydenta Łukaszenki i drugi najbogatszy człowiek na Białorusi, już w czerwcu został objęty zakazem wizowym do UE. UE zamroziła już też aktywa trzem jego firmom, w tym produkującej broń firmie Biełtiecheksport, która handlowała m.in. z reżimem libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego. W piątek UE dołożyła do listy kilka nowych powiązanych z nim firm.
Poza biznesmenami na poszerzonej liście Białorusinów, objętych zakazem wizowym, znaleźli się w piątek także kolejni przedstawiciele władz białoruskich odpowiedzialni za łamanie praw człowieka i represje wobec opozycji (jak sędziowie i prokuratorzy). Unijna "czarna lista" liczy już 231 przedstawicieli reżimu.