Kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym kilka tysięcy przedstawicieli środowisk prawicowych z Polski, uczestniczyło w czwartek w Budapeszcie w obchodach święta narodowego na Węgrzech i demonstrowało poparcie dla premiera Viktora Orbana.
Wyjazd na Węgry zorganizowały kluby "Gazety Polskiej" we współpracy ze stowarzyszeniem Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i Stowarzyszeniem Solidarni 2010.
Polacy, wraz z Węgrami, po południu wzięli udział w przemarszu z Góry Zamkowej pod budynek parlamentu. Nieśli polskie i węgierskie flagi, a także transparenty z napisami: "Niech żyje premier Viktor Orban", "Boże, błogosław Węgrów", "Wiwat Orban" i "Budapeszt-Warszawa wspólna sprawa".
Przed parlamentem Orban wygłosił przemówienie, w którym podziękował Polakom za przybycie. - Niech Bóg błogosławi Polskę, że jest z nami, tak jak w 1848 r. -- powiedział. - Za wolność waszą i naszą - dodał po polsku. Reszta przemówienie nie była tłumaczona na język polski. Jednak według Janusza z Warszawy nie stanowiło to problemu; jak mówił, Polacy przyjechali, by poprzeć węgierskie reformy i pokazać innym krajom, że Węgry nie są same.
Joanna z Warszawy przyznała, że chciałaby "mieć takiego przywódcę jak Orban". Według jej koleżanki, Jolanty, która przedstawiła się jako zwolenniczka Stowarzyszenia Solidarni 2010, okazanie wsparcia jest konieczne, ponieważ Węgrzy "są obiektem ataków ze wszystkich stron".
"Teraz spotyka to ich, potem może spotkać to nas. Musimy tu być" - powiedział dwudziestokilkuletni Mateusz z Klubu "Gazety Polskiej" z Tarnowskich Gór. "Dzisiaj w Europie ze szczególnym szacunkiem trzeba patrzeć na tych, którzy mają własne zdanie, własną wizję i chcą ją realizować" - tłumaczył.
Aldona Klein z Klubu Młodych "Gazety Polskiej" w Krakowie zaznaczyła, że "Orban nie daje się dużym mocarstwom, nakłada podatki, między innymi na duże korporacje, a daje dofinansowanie dla rodzin".
Polacy spotkali się z ciepłym przyjęciem gospodarzy, którzy podczas przemarszu wiwatowali na ich cześć. "Dziękujemy za solidarność polskim braciom" - głosił jeden z transparentów.
"Węgrzy bardzo doceniają poparcie Polaków" - mówiła mieszkanka Budapesztu Marta, która, podobnie jak inni uczestnicy obchodów, do kurtki miała przypiętą kokardę w kolorach węgierskiej flagi.
Niektórzy Węgrzy dzwonili też do przyjaciół w Polsce. Mówili, że Polaków w Budapeszcie jest wielu, że mają flagi, śpiewają, są widoczni na ulicach Budapesztu. - Dziękowali za wsparcie, zwłaszcza, że przyszło ono w chwili, gdy niemal zewsząd sypią się na ich kraj gromy. - Zawsze wiedziałam, że na Polaków można liczyć - powiedziała jedna z mieszkanek stolicy Węgier.
Już w czwartek rano grupa z Polski zebrała się przed Muzeum Narodowym, gdzie 15 marca 1848 r. rozpoczęło się powstanie przeciwko rządom Habsburgów. Według organizatorów przed budynkiem zgromadziło się nawet 3 tys. Polaków. Z kolei policja oszacowała, że było tam od 2 do 3 tys. osób, w tym od 700 do 1000 z Polski.
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz w przemówieniu odwoływał się do wartości chrześcijańskich, a także podkreślał, że owocem trwających na Węgrzech zmian będzie "państwo, z którego będzie kiedyś dumny każdy Węgier".
Burmistrz Budapesztu Istvan Tarlos podziękował Polakom za polityczne wsparcie. Zaznaczył, że "Europa potrzebuje silnych Węgier".
Rządzącą centroprawicową partię Fidesz premiera Orbana popiera jedna czwarta Węgrów - wynika z opublikowanego 1 marca sondażu instytutu badania opinii publicznej Median. Trzy czwarte ankietowanych uważa, że sprawy na Węgrzech idą w złym kierunku.
W ciągu prawie dwóch lat sprawowania władzy Fidesz wprowadził nową konstytucję, przyjęto też w tym okresie ponad 300 aktów prawnych, przeprowadzono reformy administracji publicznej, sądownictwa, systemu zdrowia i edukacji.
Jednak społeczeństwo jest głęboko podzielone co do działań partii rządzącej. Niektórzy Węgrzy nazywają Orbana dyktatorem.
jdud, PAP