Premier Donald Tusk powiedział po podpisaniu w Brukseli paktu fiskalnego, że choć jego reguły nie obligują teraz Polski, to "nasza gospodarka nie obawia się zasad dyscypliny strefy euro". Podkreślił, że Polska i tak spełnia większość fiskalnych oczekiwań paktu.
W piątek podczas szczytu UE 25 przywódców krajów unijnych, w tym Donald Tusk, podpisało nowy traktat międzyrządowy, tzw. pakt fiskalny. Wymusza on więcej dyscypliny w finansach publicznych, zwłaszcza w państwach eurolandu, ustanawiając nowe, bardziej automatyczne sankcje.
Komentując podpisanie przez Polskę paktu fiskalnego, premier mówił: "przestaliśmy się ubiegać o status państwa niepełnosprawnego finansowo". Podkreślił, że najważniejszym celem paktu jest ustabilizowanie strefy euro, co jest ważne dla polskiej gospodarki, a co "widać po kursie złotówki".
"Podpisujemy go także, dlatego że mamy świadomość, że skutki nie będą na razie dotyczyły Polski (tylko strefy euro)" - powiedział Tusk na konferencji prasowej po czwartkowo-piątkowym szczycie UE. Wyjaśnił, że Polska zgodziła się na ten traktat, wiedząc, że "póki dysponuje własną walutą nie jest objęta regułami wynikającymi z tego traktatu", chyba że "będziemy chcieli".
Premier dodał, że podpisanie traktatu "jest jednym z kolejnych powodów, dla których podtrzymujemy, że w jakiejś perspektywie Polska stanie się członkiem strefy euro i wtedy będziemy pełnoprawnymi uczestnikami paktu fiskalnego i strefy euro - ze złymi i dobrymi tego skutkami".
Jego zdaniem, w większości przypadków Polska już teraz spełnia fiskalne oczekiwania paktu jak np. konstytucyjny zapis ograniczający dług publiczny; w pakcie jest to deficyt.
O przyjęcie paktu, który ma zapobiec zadłużaniu państw euro w przyszłości, zabiegały Niemcy ponoszący największe koszty ratowania Grecji. Pakt przewiduje tzw. złotą regułę, według której roczny deficyt strukturalny nie może przekroczyć 0,5 proc. nominalnego PKB. Kraje euro będą musiały ją wdrożyć do prawa narodowego, najlepiej konstytucji. Kraje spoza strefy euro nie muszą wdrażać postanowień paktu, nawet jeśli ratyfikują traktat, póki nie przystąpią do eurolandu. Chyba że, jak precyzuje umowa, "wyrażą intencję, że chcą wcześniej być zobligowane postanowieniami umowy lub jej poszczególnymi elementami".
Ponadto premier Tusk wyraził w piątek satysfakcję, że tezy z tzw. listu dwunastu (m.in. Polski) w sprawie wzrostu gospodarczego i wspólnego rynku znalazły się w ekonomicznych wnioskach szczytu UE. Jego zdaniem, realizacja założeń listu na poziomie UE pomoże polskiemu eksportowi.
Tusk ocenił, że list był obecny we wnioskach w większym stopniu "niż kilkadziesiąt godzin temu można się było tego spodziewać". "Zresztą nie wszyscy wyrażali z tego powodu entuzjazm, ale w końcu udało się uzyskać takie zapisy, które dla autorów listu są satysfakcjonujące" - ocenił.
Tusk zdystansował się natomiast od konfliktu o proporcje we wnioskach ze szczytu między propozycjami francusko-niemieckimi a brytyjskimi; premier David Cameron był jednym z sygnatariuszy listu "12". "Nie potwierdzam informacji o burzliwym konflikcie, to była najspokojniejsza kolacja robocza (ostatnio), nie powiem, że aż nudna (...). Nie odnotowałem niczego na miarę burzy" - ocenił.