Tak nazwał siebie prymas Wyszyński, którego komuniści przez 3 lata trzymali w miejscach odosobnienia, formalnie nie przedstawiając żadnych zarzutów, nie wskazując także, jak długo potrwa ta kara.
Zagęszczająca się atmosfera na linii Kościół–państwo na początku lat 50. XX w., kolejne ciosy, jakie spotykały Kościół, powodowały, że pogłoski o aresztowaniu prymasa stawały się coraz częstsze. Ogłoszenie dekretu z lutego 1953 r. o obsadzie stanowisk kościelnych oznaczało w praktyce wprowadzenie w Polsce sowieckiego modelu „administrowania” Cerkwią. Zdecydowana odpowiedź episkopatu w memoriale „Non possumus” z 8 maja 1953 r. przypieczętowała los prymasa. Naciskano jeszcze na niego, by potępił biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, którego proces właśnie się zakończył. Kardynał Wyszyński zaprotestował jednak przeciwko procesowi i tego rodzaju metodom walki politycznej. Decyzję o aresztowaniu prymasa podjęli prawdopodobnie Bolesław Bierut z Jakubem Bermanem. Najpierw sprawę tę dyskutowano na posiedzeniu Sekretariatu Biura Politycznego KC PZPR, a następnie Prezydium Rządu posłusznie wydało uchwałę zakazującą prymasowi sprawowania wszelkich funkcji na stanowiskach kościelnych. Motywy tej decyzji wyjaśniał komunikat rządu z 29 września 1953 r., w którym stwierdzono, że stało się to „na skutek uporczywego, mimo wielokrotnych ostrzeżeń, nadużywania przez ks. Arcybiskupa Stefana Wyszyńskiego piastowanych przez niego funkcji kościelnych dla łamania zasad Porozumienia, prowadzenia akcji podburzającej i wytwarzania atmosfery jątrzenia, sprzyjającej (…) wrogiej działalności”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wiesław Jan Wysocki