Konwój z pomocą humanitarną dotarł w piątek do syryjskiego Hims i wkrótce będzie próbował dostarczyć żywność do dzielnicy Baba Amro, która była odcięta od świata w wyniku miesięcznych bombardowań. ONZ jest zaniepokojona doniesieniami o trwających tam represjach.
"Jesteśmy w Hims i przygotowujemy się do wjazdu do Baba Amro" - powiedziała rzeczniczka Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) Carla Haddad.
W czwartek władze syryjskie zezwoliły organizacjom pomocowym na wejście do Baba Amro w położonym na zachodzie Syrii mieście Hims. Doszło do tego kilka godzin po wycofaniu się większości syryjskich rebeliantów z tej dzielnicy, która przez prawie miesiąc była bombardowana przez siły rządowe.
Konwój Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) i syryjskiego Czerwonego Półksiężyca w piątek rano wyruszył z Damaszku. W jego skład wchodzi siedem ciężarówek z żywnością i inną pomocą - powiedział rzecznik MKCK Hicham Hassan.
W Hims do konwoju mają się przyłączyć karetki pogotowia syryjskiego Czerwonego Półksiężyca i wolontariusze z tej organizacji.
Działacze praw człowieka alarmują, że w opanowanej przez siły rządowej dzielnicy władze zaczęły polować na opozycjonistów i zabijać tych bojowników, którzy pozostali w Baba Amro, by osłaniać "taktyczny odwrót" swoich towarzyszy. Nie da się jednak zweryfikować tych informacji.
Rzecznik Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka (UNHCHR) Rupert Colville wyraził zaniepokojenie z powodu doniesień o krwawych represjach. "Choć nie jesteśmy obecnie w stanie potwierdzić tych informacji, chcielibyśmy przypomnieć władzom o ich obowiązkach, wynikających z międzynarodowych praw" - powiedział Colville.
Zaapelował do władz i rebeliantów Syrii, by powstrzymali się od wszelkich akcji odwetowych. "Ważne jest to, aby nie było bezprawnych represji, egzekucji, tortur, przypadkowych zatrzymań" - podkreślił Colville.
Tymczasem w piątek wieczorem do Paryża mają dolecieć francuska dziennikarka Edith Bouvier i francuski fotoreporter William Daniels, którzy obecnie przebywają na obserwacji w szpitalu w Bejrucie - podało francuskie MSZ. W czwartek zostali oni ewakuowani z Hims. Bouvier w ubiegłym tygodniu została ranna w ostrzale rakietowym w oblężonym Hims.
Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe skrytykował w piątek brak współpracy władz w Damaszku podczas prób ewakuacji dziennikarzy. "Syryjskie władze nie wywiązały się z naszej prośby wysłania ambasadora Francji do Hims, aby mógł skontaktować się tam z Czerwonym Półksiężycem i Czerwonym Krzyżem" - mówił Juppe na konferencji prasowej w Bordeaux.
Z kolei rosyjski premier Władimir Putin poinformował, że Moskwa próbowała ewakuować francuską dziennikarkę, ale operacja nie powiodła się, ponieważ Bouvier była "w rękach rebeliantów, którzy kontrolowali dzielnicę" Baba Amro. W wywiadzie opublikowanym w piątek na stronie rosyjskiego rządu Putin powiedział, że do dzielnicy "wysłano pojazd i śmigłowiec, na pokładzie którego znajdowali się przedstawiciele Czerwonego Krzyża". Rosyjski premier dodał, że "śmigłowiec był gotowy przetransportować Bouvier do Libanu lub do Francji".
22 lutego w Hims w ataku rakietowym zginęli korespondentka wojenna "Sunday Timesa" Amerykanka Marie Colvin i francuski fotoreporter Remi Ochlik. Z opublikowanych w czwartek w internecie nagrań wideo wynikało, że zostali oni pochowani w Hims przed kilkoma dniami.
W czwartek wieczorem władze w Damaszku ogłosiły, że odnalazły w Hims ich ciała i zapowiedziały przekazanie zwłok ambasadom Polski i Francji.
Syryjska agencja prasowa Sana podała również, że oprócz zwłok Colvin i Ochlika odnaleziono ciało hiszpańskiego dziennikarza Javiera Espinosy. Jednak dziennik "El Mundo", dla którego pracuje Espinosa, poinformował, że korespondent żyje, udało mu się wydostać z Hims i jest już w Libanie.
Według Sany ciała trzech zagranicznych dziennikarzy zostaną przewiezione do stolicy kraju, Damaszku, a następnie - po badaniach DNA - przekazane ambasadom Polski, reprezentującej w Syrii interesy USA, Francji i Hiszpanii.
W obleganej od blisko miesiąca Baba Amro zginęły setki ludzi. Rewolta przeciwko prezydentowi Syrii Baszarowi el-Asadowi trwa od 11 miesięcy. Według szacunków ONZ dotychczas zginęło co najmniej 7500 ludzi.(PAP)
jhp/ ro/
10912148 10911946 10912298 10912408 10912408 10912151 10912375 10912260 10912260 int.