Nadciąga biała mgłęcza czyli... Joyce po polsku

„Finnegans Wake” James’a Joyca ukazuje się dzisiaj w całości po polsku jako „Finneganów tren”

2m 46s

Dziesięć lat pracował Krzysztof Bartnicki, by przełożyć uchodzące za nieprzetłumaczalne dzieło irlandzkiego pisarza.

Dlaczego nieprzetłumaczalne?

Niech przemówi sam tekst. Oto mały fragment tłumaczenia:

"Hork!
Pedwar pempć fiufi trzy (to musi być) twelf.
Niska stola nad spokojem uderzeń śpiących serc.
Nadciąga biała mgłęcza. Nad łuk blank. Markowe kapsuły. Nos człowieka który nie przypomina nosych. Pomarszczony, o rudawej tynkturze"[1].

Otóż „Finneganów tren” (taki jest polski tytuł przekładu) nie tylko zawiera w sobie od 30 do 100 różnych języków, ale jest też pisane „dziwną” angielszczyzną. Autor eksperymentuje z tworzywem, jakim jest język, miesza też języki i słowa. To powód, dla którego nikt do tej pory nie poradził sobie z przekładem jego ponad sześćsetstronicowego dzieła. Przekładnie Joyce’a z angielskiego (tylko czy to faktycznie jest angielski?) na polski można by porównać do prób przekładania polskich poetów-lingwistów jak Białoszewski, Tuwim czy Leśmian na inne języki. Jak po angielsku czy niemiecku powiedzieć „Słopiewnie” albo dalej: „Szumi-strumni dunajewo po niekławie”? No właśnie. A to jeszcze nie wszystko! W dodatku, jak mówi tłumacz, „Np w jednym wyrazie jest coś po hebrajsku, po węgiersku, i jeszcze coś w slangu Rumunów wędrujących przez Karkonosze”. Wyjaśnia przy tym, że Joyce nie mieszał słów byle jak. Robił to świadomie i każde ma swoje ważne miejsce w książce, w linijce, w zdaniu.

Jak Krzysztof Bartnicki opowiadał Katarzynie Bielas w wywiadzie dla magazynu „Książki”, samo przygotowanie do tłumaczenia Joyce’a zajęło dwa lata – od 1999 do 2001. Po tym czasie udało mu się przetłumaczyć... jedną linijkę. Pytanie, dlaczego przez 10 lat „walczył” z tą książką? Mówi, że pod koniec pracy chciał już po prostu „dorżnąć” autora (przy czym używa tu znacznie dosadniejszego sformułowania).

Siadając do pracy, liczył, że tłumacząc dwie strony dziennie, skończy w rok, może dwa. Tymczasem prace ciągnęły się do 2009 roku. Potem jeszcze trzeba było czekać do 2012, aż „Finnegans wake” przejdzie do domeny publicznej. Wreszcie dziś jest dzień premiery „ Finneganów trenu”. Bartnicki mówi, że gdy skończył pracę, napisał maila do kilku osób, w którym znalazły się m.in. słowa: „bestia ubita”. Dodaje, że tak był zmęczony pracą, że w ogóle nie chciał publikować polskiej wersji książki. Mówił, że tylko milczeniem można pokonać Joyce’a, o którym teraz dzięki tłumaczeniu Polaka będzie głośno. Dopiero żona zmotywowała go, bo nie chciała, żeby wiele lat ich kłótni i wyrzeczeń przepadły bez śladu. Wcześniej dzieło próbowali tłumaczyć Maciej Słomczyński i Tomasz Mirkowicz. Nie zmogli Joyce’a.

« 1 2 »

Jan Drzymała