Syryjskie siły bezpieczeństwa otworzyły w sobotę w Damaszku ogień do tysięcy uczestników pogrzebu trzech młodych ludzi zabitych dzień wcześniej podczas antyrządowego protestu. Ranne są co najmniej cztery osoby - poinformowali świadkowie.
Ich zdaniem na uroczystości pogrzebowe przyszło od 15 do 30 tys. osób. Jeśli informacje te się potwierdzą, byłaby to największa demonstracja w kontrolowanej przez władze stolicy od wybuchu powstania przeciwko reżimowi Baszara el-Asada.
Według obrońcy praw człowieka Mahameda Szamiego w dzielnicy Mazze siły prezydenta Asada użyły też gazu łzawiącego.
"Poświęcamy krew i dusze za was, męczennicy! Naród syryjski jest jednością" - wykrzykują demonstranci na nagraniach opublikowanych w internecie.
Siły rządowe w sobotę kontynuowały też ostrzał kilku dzielnic zbuntowanego miasta Hims. "W mieście nie ma prądu. Nie można też nawiązać kontaktu z innymi dzielnicami, więc niemożliwe jest podanie liczby ofiar śmiertelnych. Brakuje paliwa" - powiedział aktywista z Hims Mohamed al-Homsi.
Według obrońców praw człowieka konflikt w Syrii, który wybuchł w połowie marca 2011 r., pochłonął ok. 7 tys. ofiar. Styczniowy bilans ONZ mówił o 5,4 tys. zabitych. Od tego czasu ONZ nie aktualizuje liczby ofiar, ponieważ trudno jest weryfikować nadchodzące informacje. Reżim uniemożliwia zagranicznym mediom dostęp do Syrii.