Wokalista Black Sabbath zamyka cicho drzwi, klęka i zaczyna się modlić.
17.02.2012 15:04 GOSC.PL
To nie kpina. To scena z filmowej biografii Ozzy’ego Osbourne’a, „God bless Ozzy Osbourne”, nakręconego przez syna muzyka, Jacka Osbourne’a.
To smutny obraz: widzimy w nim wyniszczonego, mówiącego niewyraźnie, niedosłyszącego i czasem z trudem poruszającego się starszego pana. Ucharakteryzowany, podczas koncertów trzyma się jeszcze jako-tako: między nimi wychodzi z niego zmęczenie.
Spowodowane w dużej mierze przez używki. Z filmu wynika, że grały w jego życiu bardzo ważną rolę – zarówno alkohol, jak i narkotyki. Opowieści jego znajomych i członków rodziny o jego ekscesach, a także nagrania video czy zdjęcia pijanego lub naćpanego Ozzy’ego potrafią napawać odrazą. Jednak twórcy filmu nie chodzi o tanią sensację – zresztą o problemach autora „No More Tears” z używkami wiadomo od dawna.
Dowiadujemy się bowiem, że dzięki rozpuście niczego nie zyskał. A stracił wiele: to przez nią musiał odejść z Black Sabbath, to przez nie rozpadła się jego pierwsza rodzina. Jego dzieci nie ukrywają, że był złym ojcem i życie z alkoholikiem było naprawdę trudne. Przez nałogi także jego dzieci borykały się z problemami alkoholowymi i narkotykowymi.
Do czasu, kiedy postanowił się z nimi uporać. Udało mu się – po kilkudziesięciu próbach, ale zawsze. Dzięki temu odbudował relację ze swoimi dziećmi. Nie bez znaczenia jest także jedna z ostatnich scen obrazu: kamera zamontowana w pokoju, w którym Ozzy przygotowuje się do koncertu rejestruje, jak wokalista Black Sabbath zamyka cicho drzwi, klęka, składa ręce i zaczyna się modlić.
Nie jestem naiwny i nie będę robił z Ozzy’ego Osbourne’a nowo narodzonego chrześcijanina. Choć nie zajrzę w jego duszę muzyk musiałby wpierw odciąć się od pewnych fragmentów swojej przeszłości – jak choćby zainteresowania okultyzmem. Nie wiadomo, na ile scena z modlitwą była inscenizowana, jednak pewne jest, że twórcy filmu chcieli ukazać „ojca chrzestnego metalu” jako człowieka podążającego w dobrym kierunku. Film daje nadzieję, że każdy może liczyć na uzdrowienie.
Stefan Sękowski