Prezydent Rosji chce demokratyzacji. Po co?
Dmitrij Miedwiediew, któremu niedługo kończy się kadencja prezydenta Federacji Rosyjskiej, złożył do Dumy projekt zmian w prawie wyborczym i regulującym funkcjonowanie partii politycznych. Chce, by połowę z 450 posłów do Dumy wybierano w jednomandatowych okręgach wyborczych. Pozostali przedstawiciele zdobywaliby swoje mandaty startując z list partyjnych, jednak próg wyborczy zostałby obniżony z 7 do 5 proc.
To nie wszystkie proponowane przez tego polityka zmiany. Także gubernatorowie mieliby być wybierani przez obywateli. Chce także ułatwić ugrupowaniem politycznym proces rejestracji. Obecnie legalnie w Rosji funkcjonuje jedynie 7 partii. Współpracę nad nowymi rozwiązaniami zaproponował nie tylko stronnictwom zarejestrowanym, ale także działaczom opozycji pozaparlamentarnej.
Co się kryje za tą inicjatywą? – To gest w ramach licytacji na ukłony wobec obywateli z Władimirem Putinem. Niedawno premier Rosji opublikował w gazecie „Kommiersant” artykuł, w którym także proponuje ułatwienie rejestracji partii politycznych i bezpośrednie wybory gubernatorów, z tym, że prezydent nadal miałby prawo ich odwoływać. Widać, że Miedwiediew próbuje podbić stawkę – mówi serwisowi Gosc.pl publicysta pisma „Czterdzieści i cztery” Filip Memches. – Na koniec swojej kadencji próbuje wykazać się aktywnością, ponieważ jego pozycja polityczna jest bardzo niska – dodaje autor książki „Słudzy i wrogowie imperium. Rosyjskie rozmowy o końcu historii”.
Zdaniem Memchesa wygląda na to, że Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew jednak nie stanowią zgodnego tandemu, w którym każdy z polityków ma swoją rolę do odegrania. Putin zastąpi Miedwiediewa na stanowisku prezydenta, obecna głowa państwa będzie musiała się odnaleźć w nowej sytuacji. – Nie sądzę, by Miedwiediew przeszedł na stronę opozycji. Jest politykiem zbyt mało charyzmatycznym, trudno powiedzieć, czy któreś z opozycyjnych ugrupowań chciało go wykorzystać. Z drugiej strony wielu polityków niegdyś związanych z obozem władzy obecnie działa w opozycji – tłumaczy Memches.
Stefan Sękowski/Rzeczpospolita