Antyamerykański konserwatywny duchowny iracki Muktada as-Sadr wzywał w czwartek podczas wielotysięcznej manifestacji do zjednoczenia Iraku i porozumienia między sunnitami i szyitami. Sadr jest szyitą, a jego zbrojne milicje stawiały silny opór siłom USA.
Choć jego oddziały złożyły broń, Sadr pozostaje wpływowym graczem politycznym, który podczas czwartkowej manifestacji usiłował zaprezentować się jako umiarkowany przywódca i pokazać skalę swoich wpływów - pisze agencja Reutera.
Oficjalnie demonstracja została zorganizowana z okazji opuszczenia Iraku przez ostatnie oddziały wojsk USA; wprawdzie nastąpiło to pod koniec grudnia, ale szyiccy zwolennicy Sadra obchodzili od tego czasu żałobę związaną ze świętem Aszura upamiętniającym śmierć wnuka Mahometa, Husejna - trzeciego imama szyickiego i jednej z emblematycznej postaci szyickiego islamu - wyjaśnia AFP.
Według francuskiej agencji, z okazji "odejścia amerykańskich okupantów" w Bagdadzie manifestowały dziesiątki tysięcy zwolenników Sadra.
"Okupanci tworzyli nieporozumienia między grupami religijnymi i destabilizowali kraj. Ale to nie oni mogą przynieść Irakowi pokój i bezpieczeństwo, lecz tylko wy" - mówił Sadr do wiwatującego tłumu, który skandował "Tak, tak dla jedności. Tak, tak dla oporu!" - trzymając transparenty z napisem "Nie dla Ameryki, nie dla Izraela!".
Reuters przypomina, że zaledwie kilka dni temu wspierani przez sunnitów deputowani do irackiego parlamentu reprezentujący blok Irakija przerwali bojkot ogłoszony w związku z domniemanymi prześladowaniami sunnickich polityków i wrócili do pracy.
Świecki blok polityczny Irakija zakazał swoim deputowanym uczestniczenia w sesjach parlamentu w związku z wydaniem nakazu aresztowania sunnickiego wiceprezydenta Tarika al-Haszimiego przez zdominowany przez szyitów rząd. Gabinet premiera Nuriego al-Malikiego oskarżył Haszimiego o powiązania z terrorystami.
Bojkot sunnickich deputowanych spowodował impas w parlamencie i wywołał kryzys polityczny zaledwie kilka dni po wycofaniu w grudniu z Iraku ostatnich amerykańskich oddziałów. Walkom między frakcjami polityczno-religijnymi towarzyszyły ostatnio nasilające się akty przemocy i zamachy, w których w samym styczniu zginęło ponad 200 osób.
Sadr nazwał w czwartek zamęt na ulicach i impas w parlamencie "ostatnim stadium wojskowego i politycznego oporu" i obiecał, że teraz nastąpi faza "odbudowy i pokoju".
Według Reutera manifestacja ta miała przypomnieć politykom - w okresie w którym z trudem panują nad kryzysem - jak wielką siłę mobilizowania tłumu ma szyicki kleryk.
Trudne porozumienie o podziale wpływów i władzy w Iraku między przedstawicieli sunnitów, szyitów i Kurdów doprowadziło do sytuacji, w której parlament nie jest w stanie przyjąć projektu budżetu na rok 2012 - wyjaśnia Reuters.
Nietypowa dla Sadra spokojna retoryka i nawoływanie do narodowej jedności kontrastuje z zamętem w parlamencie i krokami podejmowanymi przez premiera Nuriego al-Malikiego oskarżanego o próbę skonsolidowania władzy w rękach szyitów - pisze agencja.
Rządy premiera Malikiego budzą zastrzeżenia świeckich grup politycznych, sunnitów, a także poza granicami Iraku. Jest on postrzegany jako twardy polityk, który za wszelką cenę chce scementować władzę swojej opcji politycznej. Amerykańskie gazety nazwały Malikiego "Saddamem w wersji light".
Siły bezpieczeństwa przeprowadziły na zlecenie premiera akcje przeciw sunnitom, aresztując setki osób za domniemane związki z Baas - partią Saddama Husajna.
W ostatnich miesiącach w Iraku nasiliły się ataki na tle wyznaniowym. Sunnicka organizacja Islamskie Państwo w Iraku - zdaniem ekspertów powiązana z Al-Kaidą - zapowiedziała wręcz w internecie kontynuację ataków na "niewiernych", czyli szyitów. Oskarża ona rząd w Bagdadzie o uleganie wpływom szyickiej teokracji z Iranu.
Konflikty polityczne i coraz częstsze wzajemne ataki o charakterze terrorystycznym podejmowane przez skonfliktowane grupy wyznaniowe budzą obawy przed nawrotem gwałtownych konfliktów, w których sunnickie i szyickie milicje toczyły krwawą wojnę. Milicje Sadra odpowiadały za szczególnie dramatyczne epizody tej wojny. Jego wpływy polityczne pozostały zaś tak duże, że w 2010 roku, dopiero dziewięć miesięcy po wyborach parlamentarnych, gdy Sadr udzielił poparcia premierowi Malikiemu, w Bagdadzie zdołano sformować rząd - przypomina Reuters.