Wigilijny posiłek dla osób, którym doskwiera bieda, samotność lub bezdomność, rozpoczął się w sobotę w południe w siedzibie Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego (GTCh) w Katowicach. Organizatorzy przygotowali się nawet na 1,5 tys. posiłków.
Przed drzwiami siedziby Towarzystwa przy ulicy Jagiellońskiej w centrum miasta ustawiła się kolejka - być może z powodu dodatniej temperatury - nieco krótsza niż w ubiegłych latach. Jak mówił założyciel GTCh, Dietmar Brehmer, w ostatnich latach liczba osób na wigilijnych obiadach była podobna, sięgała tysiąca.
Jak mówił Brehmer, wśród osób odwiedzających GTCh można zaobserwować wczesną śmiertelność, około pięćdziesiątki. W ich miejsce przychodzą jednak nowi - dlatego co roku liczba uczestników świątecznego posiłku praktycznie się nie zmienia.
Brehmer zauważył też, że w sobotę znacznie więcej ludzi niż w poprzednich latach przy wigilijnym posiłku było uśmiechniętych. "Dlatego ja też jestem dzisiaj uśmiechnięty. To nam daje dużo optymizmu. Ci ludzie są uśmiechnięci, a ludzie, którzy mają wiele, mają tyle trosk. Proszę mi wytłumaczyć na czym to polega? Powinniśmy być tacy, jak oni" - przekonywał.
"Dzisiaj jest takie piękne święto miłości bliźniego. Nasz wielki nauczyciel, ponad 2 tys. lat temu powiedział, że biednych będziecie zawsze mieli. Będziemy więc ich mieli. Możemy sobie tylko życzyć, byśmy zachowali optymizm, żebyśmy mogli być dla nich jak najdłużej" - zaznaczył szef GTCh.
Wigilijne posiłki Towarzystwo organizuje od 22 lat. W sobotę, przy odświętnie przystrojonych stołach w siedzibie GTCh, podano rybę z ziemniakami i kapustą, barszcz, wędliny, pieczywo, śledzie, sałatki, kompot, makówki i inne słodycze. Jak mówili uczestnicy spotkania, przychodzą na nie z różnych powodów.
"Jestem tu po raz pierwszy. Jak mąż jeszcze żył, remontowaliśmy te pomieszczenia. Na co dzień tu nie chodzę - dziś jestem, bo zostałam sama. Mąż nie żyje, córka nie żyje, mama nie żyje... Znam pana Dietmara kupę lat, spotkaliśmy się, poprosił mnie: przyjdź na tę Wigilię, nie będziesz sama, będzie więcej ludzi - jakoś tę Wigilię spędzisz. No i przyszłam" - mówiła pani Barbara z katowickiej dzielnicy Załęże.
Pani Adela z Chorzowa korzysta z jadłodajni GTCh często. Jak wyjaśniła, utrzymanie się z niskiej inwalidzkiej renty pierwszej grupy jest trudne. "Jestem bardzo zadowolona, że mogę tu coś dostać. To jest moje oparcie. Jak się tutaj przychodzi, widzi się, że nie jest się samemu. Jest się z kimś i widać, że ktoś się jednak interesuje człowiekiem. Jest serdeczna atmosfera. Jestem wdzięczna, że coś takiego istnieje" - podkreśliła.
Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne istnieje od 1989 r. Było pierwszą pozapaństwową i pozakościelną organizacją tego typu na Śląsku i jedną z pierwszych w Polsce. Przyjęło nazwę "Górnośląskie", nawiązując do śląskich tradycji dobroczynności. Towarzystwo zatrudnia kilkoro pracowników, pomagają im wolontariusze - bezdomni, podopieczni GTCh.
Ulokowana w śródmieściu Katowic jadłodajnia GTCh rocznie wydaje ponad 100 tys. posiłków. Codziennie od godz. 16. zgłasza się po nie do 300 osób. W świetlicy GTCh regularnie odbywają się spotkania kółek zainteresowań. Z ogrzewalni dla bezdomnych codziennie korzysta ok. 25 osób. Przy GTCh od 2009 r. działa też drużyna piłkarska osób bezdomnych.