Stosunki Białorusi z Unią Europejską i Polską rozwijają się w złym kierunku i Polska przyłożyła do tego rękę w największym stopniu - powiedział PAP prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka na piątkowej konferencji prasowej w Mińsku.
Poproszony o ocenę, w jakim kierunku rozwijają się stosunki Białorusi z UE i Polską pod koniec przewodnictwa Polski w Radzie Unii Europejskiej, Łukaszenka odparł: "W paskudnym - i Polska przyłożyła do zepsucia tych stosunków rękę w największym stopniu".
"Niczego nie oczekiwaliśmy od przewodnictwa Polski w UE i tak też ono przebiegło" - dodał prezydent Białorusi.
Łukaszenka wrócił jeszcze do tematu UE w dalszej części konferencji prasowej, podkreślając, że Zachód nie ma prawa dyktować Białorusi, jak żyć.
"Naród Białorusi otrzymał prawo do bycia narodem po raz pierwszy w swojej historii. Choćby z tego względu nie będziemy tolerować żadnego dyktatu ze strony Wschodu, Zachodu, Południa czy Północy. Zachodu też. Oni nie mają prawa dyktować nam, jak żyć. Sami o tym zdecydujemy. Mamy głowę i nie jesteśmy głupsi niż oni" - oznajmił.
Łukaszenka powiedział też, że Białoruś wykonała wiele kroków w stronę UE, ale bez wzajemności. "Wykonaliśmy 21 kroków. W naszą stronę nie było ani jednego. To czego oni od nas chcą?" - zapytał, wyrażając przekonanie, że "chcą zburzyć ustrój konstytucyjny kraju".
"Byłbym gotów wykonać jakieś kroki w stronę Unii Europejskiej, ale nie wiem, jakie. Oprócz jednego: zabieraj manatki i uciekaj. Nie, moi drodzy, tak nie będzie" - dodał Łukaszenka.
Oświadczył też, że Zachód nie powinien Białorusi wyrzucać niedostatków demokracji.
"Widzieliście, co się działo w Polsce? My przeciwko swojemu narodowi - nawet nie to, że opozycji, tylko +piątej kolumnie+ - nie stosowaliśmy nigdy gazu łzawiącego, gumowych kul ani armatek wodnych. Nawet jeśli atakowano budynek rządu. To Polska, przewodnicząca UE" - powiedział, nawiązując do ataku grupy ludzi na drzwi do gmachu rządu białoruskiego podczas wielotysięcznego protestu przeciw oficjalnym wynikom wyborów prezydenckich 19 grudnia 2010 r. Zdaniem opozycji atak ten był prowokacją. Jako "piątą kolumnę" Łukaszenka określa zazwyczaj opozycję polityczną wobec swoich rządów.