Zatupywanie

Nie próbuje się dyskutować o dokumencie na temat prof. Geremka, ale zatupać rzeczywistość.

Aferę wywołał Jan Pospieszalski, prezentując na antenie TVP Info fragment filmu Grzegorza Brauna, w którym pokazano depeszę enerdowskiego dyplomaty z Warszawy do kierownictwa Stasi w Berlinie Wschodnim. Dyplomata relacjonuje w niej rozmowę, którą odbył z ówczesnym ministrem ds. związków zawodowych Stanisławem Cioskiem. Według tej relacji, Ciosek miał opowiedzieć, że Geremek mówił mu, że „po siłowej konfrontacji z władzą »Solidarność« mogłaby powstać na nowo jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego oblicza i ambicji sięgania po władzę".

I zawrzało! Na Pospieszalskiego posypały się gromy za szkalowanie pamięci prof. Geremka. A przecież źródła historyczne są po to, aby je prezentować, analizować i falsyfikować według ściśle określonych procedur badawczych. Oczywiście w kontekście szerszym, aniżeli tylko jedne, wyjęte z tekstu zdanie. Jakie są fakty w tej sprawie? Po pierwsze nie wiemy, co rzeczywiście powiedział Geremek w czasie rozmowy z Cioskiem. Nie wiemy także, jak wyglądała rozmowa Cioska z enerdowskim dyplomatą, choć w tym wypadku można przypuszczać, że w notatce starał się on wiernie oddać jej przebieg. Ocena ówczesnego zachowania prof. Geremka na podstawie jednego zdania, nie wiadomo czy prawdziwego, oczywiście jest  nadużyciem. Przypomnę, że w stanie wojennym był nie tylko internowany, ale także aresztowany.

Z pewnością należał do ekspertów, którzy studzili radykalizm kierownictwa „Solidarności”, ale taką postawę zachowywali także doradcy ze strony kościelnej oraz hierarchowie. Cytowane przez enerdowskiego dyplomatę zdanie, przypisywane prof. Geremkowi, bardziej wydaje mi się swobodną interpretacją jego poglądów, dokonaną przez Cioska, aniżeli dosłownym cytatem. Dodam, że jeśli prezentuje się dokument w którym występuje Ciosek, należałoby także jego zapytać, co o tym sądzi. Są to kwestie o których warto rozmawiać. Zamiast dyskusji usłyszeliśmy jednak medialny tupot oburzonych polityków i autorytetów w ogóle unikających podjęcia meritum tej sprawy. To zachowanie przypomina reakcję na książkę Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza o Lechu Wałęsie. Wniosek ogólny zaś jest następujący: o niewygodnych faktach, dotyczących niektórych osób publicznych, rozmawiać po prostu nie wolno. Jeśli zaś ktoś złamie tabu, biada mu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski