Pod tym tytułem ukazała się właśnie w Polsce książka Alexandry M. Linder o biznesie aborcyjnym w Niemczech. Nie znaczy to jednak, że nie zawiera ona informacji interesujących z punktu widzenia polskiego czytelnika.
Jest w niej mowa m.in. o wykorzystywaniu szczątków nienarodzonych dzieci do produkcji kosmetyków i szczepionek. Jak zauważa autorka, do produkcji tych ostatnich nadają się wyłącznie komórki wyhodowane z ciała maleństwa, które przed śmiercią było zupełnie zdrowe.
Bulwersująca jest także sprawa transplantacji, w których „płodowy dawca” zostaje uśmiercony, by można było leczyć człowieka już narodzonego. I tak np. w 2008 r. w Denver troje dzieci poddano aborcji, a ich serca wszczepiono noworodkom. Żaden z nich nie przeżył dłużej niż pół godziny po operacji.
W Niemczech chorobę Parkinsona oraz pląsawicę Huntingtona próbuje się leczyć komórkami z mózgów wyabortowanych dzieci. Z kolei na Ukrainie działa ośrodek specjalizujący się w transplantacji komórek płodowych, m.in. w ramach prób opóźniania starości (anti-aging).
Biznes na aborcji mogą robić również firmy kosmetyczne. Warto się np. zastanowić, czy kupić kosmetyki typu anti-aging, w których składzie znajduje się kolagen czy „naturalny kolagen”, ale nie ma wzmianki o źródle jego pochodzenia. Niewiele mówiąca jest tu informacja, że substancja ta pochodzi od „ssaka”, bo nie wiadomo, czy chodzi o człowieka czy zwierzę.
Alexandra Linder opisuje strategię oraz finanse takich proaborcyjnych organizacji, jak Fundusz Ludnościowy ONZ (UNFPA), International Planned Parenthood Federation czy Ipas.
jdud