Na promocji książki Michała Grześka „James Bond – szpieg, którego kochamy” tłumy wypełniły wszystkie rzędy kina katowickiego Centrum Sztuki Filmowej
26.11.2011 16:16 GOSC.PL
Jak widać - prawie 50-letni Bond nie starzeje się w głowach widzów. A wśród zebranych, oprócz rzeszy rówieśników Agenta 007, były także kilkulatki zafascynowane całym arsenałem gadżetów, pojawiających się w tych kultowych filmach. Jeden z nich odważnie zadał nawet autorowi pytanie, jaki bondowski samochód sam by najbardziej preferował. Odpowiedź była szybka - Astona Martina, choć, jak skądinąd mi wiadomo, bohater spotkania nie ma własnego samochodu.
Grzesiek, trzeba dodać - katowiczanin, powiedział mi przy okazji pisania tekstu do „GN” , że nigdy nie marzył, żeby udawać Bonda, dlatego postanowił napisać o nim książkę. Pracując nad nią odpowiednio wyważył proporcje - cały czas miał świadomość, że nie opisuje bohatera, który mógłby inspirować go życiowo, być wzorcem moralnym, ale z dystansem i przyjemnością studiował jego losy w tej zgrabnie ułożonej bajeczce dla dorosłych. Bo dorośli, jak widać po ilości fan-klubów Bonda i niekończącym się zainteresowaniu kontynuacją jego historii, też lubią wierzyć w bajki.
Obserwować jak występujący w ich imieniu – przystojny, elegancko ubrany, bogaty, otoczony najpiękniejszymi dziewczynami świata mężczyzna radzi sobie z wszelkimi przeciwnościami, stającymi na drodze ocalenia nie tylko ukochanej Wielkiej Brytanii, ale i całego świata. Można powiedzieć, że ikony popularnej kultury takie jak Bond są gadżetami, które nosimy ze sobą, żeby poprawić sobie samopoczucie. I dobrze, i na zdrowie, i śmiech.
Ian Fleming, który w swoich powieściach powołał do życia Agenta 007 nie musi przewracać się w grobie, ale może cieszyć się z wysokości. Że nadal dobrze się bawimy, oglądając przygody jego bohatera, zawsze zakończone dobrą puentą. A my dorośli, nie powinniśmy za bardzo usprawiedliwiać się przed dzieciakami oglądającymi bajki na dobranoc, no może wspomnieć im mimochodem, że też mamy takie bajki. I bezkarnie zasiąść do oglądania kolejnego Bonda…
Barbara Gruszka-Zych