Ciągle działają ideolodzy, którzy są odpowiedzialni za morderstwa księży i do dzisiaj próbują być władcami dusz – podkreśla abp Józef Michalik polemizując z teza o upolitycznieniu części Kościoła w naszym kraju. W rozmowie z KAI ubolewa, że czołowe polskie media często stają się centrami rozsiewania relatywizmu religijnego, moralnego, społecznego, narodowego.
Odejście od prawa natury jest wielkim zagrożeniem świata i człowieka. Czytamy dziś o różnych krzyżówkach genetycznych. Przecież to jest wszczepienie bardzo wątpliwej i budzącej grozę zagadki w człowieka, w rodzaj ludzki.
Kolejny wolnościowy wątek to rozliczenie się z historią. Kto porusza dziś temat księży Zycha, Niedzielaka czy Suchowolca i innych pomordowanych księży? Nie chodzi o zemstę lecz powiedzenie, że zaistniało coś bardzo złego, niewłaściwego, co trzeba nazwać po imieniu.
Kościół nie może też pozwolić na kłamstwa o narodzie. Przecież to, co robią dziś niektórzy przyjaciele Grossa, nagłaśniając rzekomy polski antysemityzm jest próbą wmówienia fałszu Polakom, żeby się wstydzili, że są Polakami. O to tu głównie chodzi. Tymczasem wystarczy wspomnieć rodzinę Ulmów z Markowej czy Podgórskich z Przemyśla, gdzie 16-letnia dziewczyna, z narażeniem życia przez całą wojnę ukrywa trzynaścioro Żydów w małym, wynajętym mieszkaniu. Takich faktów są tysiące, trzeba je nagłaśniać i w ten sposób doprowadzić do samokompromitacji rzeczników kłamstwa.
KAI: Kościół w Polsce zmaga się z tymi samymi problemami i wyzwaniami, jakie stają obecnie przed Kościołem powszechnym. Jakie najważniejsze spośród nich należałoby wymienić, jak na nie reagować?
– Rzeczywiście, cierpimy wszyscy na atrofię wiary i religijności. Nie czujemy się powołani do apostolstwa, do przenikania ewangelią świata, do świętości. Kościół w Polsce oddycha tym samym powietrzem wiary, którym oddycha cały Kościół. I nie może zamykać się we własnej, rzekomej doskonałości. Są niestety i takie grupy, które powoli odchodzą od jedności z Kościołem powszechnym, stają się martwym jego członkiem i, mówiąc szczerze, przeobrażają się w sektę.
KAI: Dlaczego tak się dzieje?
– Chyba dlatego, że chcą być doskonali dla siebie samych we własnym gronie, tymczasem wierność wobec Chrystusowej idei założycielskiej Kościoła oznacza troskę o innych, o całość, o jedność. Walka z grzechem przy akceptacji także grzesznika. W Kościele jest miejsce dla ludzi dążących do świętości a nie tylko dla świętych. Także dla błądzących, ale uczciwie szukających powrotu. W związku z tym, głównym celem Kościoła jest być wiernym Panu Jezusowi, który wskazywał jak się zachować w różnych sytuacjach. Warto mieć na uwadze apostołów, ludzi pierwszych wieków chrześcijaństwa, Ojców Kościoła, przemyśleć jak oni się zachowywali i wyciągnąć wnioski. Każdy czas ma bowiem swoje wyzwania. Jestem przekonany, że Kościół powinien się ciągle uświęcać i uczyć, to znaczy pozbywać się balastu grzechu, zła i niewłaściwych wyborów. A więc, nie tyle: Ecclesia semper reformanda [Kościół stale się reformujący – przyp. KAI] ile raczej Ecclesia semper sanctificanda [Kościół stale się uświęcający]. Reformę bowiem robią ludzie, a uświęcenie dokonuje się we współpracy z Bogiem i to jest nasze główne zadanie.
Jesteśmy wciąż przyzwyczajeni do statystyk, z nadwrażliwością reagujemy na to czy jest pół procenta więcej czy mniej. Jednak statystyka nie ujmie tego, co w życiu Kościoła jest najważniejsze: nawrócenia, skomplikowanej sytuacji człowieka, który nie nawrócił się zewnętrznie, ale być może, odmienił się już wewnętrznie, proszę zauważyć przypadek Charles’a Péguy. Sukcesem Kościoła nie są liczby, lecz przede wszystkim konkretny człowiek, który się zbawia, walczy ze sobą, pokonuje siebie.
Sukcesem Kościoła w ostatnich latach, jest, w moim przekonaniu, chociażby marksista, który przeprasza za zło, które wyrządził w młodości swoimi publikacjami i deklaruje, że czuje się z ducha katolikiem, choć jeszcze do spowiedzi nie chodzi. Takie świadectwo dał prawie przed śmiercią Leszek Kołakowski.
Kościół nie może zamykać oczu na nowe prądy, musi rozeznać dlaczego rodzą się niechęci wobec niego, odejścia z Kościoła i bolejąc nad faktem musi temu przeciwdziałać. Cóż, Kościół niekiedy „traci”, bo stawia wymagania etyczne. Ludzie nie zawsze rozumieją zło i kontestują: dlaczego przeciwstawia się aborcji, antykoncepcji czy in vitro? Dlaczego mówi o, owszem, bardzo trudnych wyborach dotyczących czystości przedmałżeńskiej i w małżeństwie, także czystości kapłaństwa? Dlaczego nie zrezygnuje, przecież pozyskałby rzesze? Dlatego, że to nauczanie jest słuszne dla dobra samego człowieka i jego zmiana, na szczęście, zależy od nas. Pomijając już fakt, że taki zrelatywizowany Kościół owych rzesz by nie pozyskał, nie poszłoby za nim więcej ludzi.