U nas tak jest, że jak jest kłopot, dzieje się coś niedobrego, to trzeba lecieć do kościoła, do Matki Bożej – przyznaje pani Katarzyna, parafianka z Jazowska.
Robili tak ojcowie, dziadowie i nigdy się nie zawiedli, może i dlatego, że nie tylko kiedy trwoga, ale na co dzień trwali przed obliczem Matki Boskiej Jazowskiej.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.