Nowy numer 18/2024 Archiwum

Biała księga smoleńska

Według PiS, to strona rosyjska ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Winą polskiego rządu jest stworzenie sytuacji, w której mogło do niej dojść.

Brak ochrony

Z zeznań funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu wynika, że BOR wyraził zgodę na powierzenie zabezpieczenia wizyty Prezydenta RP na lotnisku w Smoleńsku oraz na trasie do Katynia rosyjskiej Federalnej Służbie Ochrony. Z kolei z transkrypcji rozmów prowadzonych na wieży kontrolnej na lotnisku w Smoleńsku wynika, że na około godzinę przed przylotem prezydenckiego samolotu strona rosyjska zdecydowała o odesłaniu na inne lotnisko samolotu Ił 67, wiozącego rosyjskich funkcjonariuszy i środki transportu, a strony polskiej o tym nie poinformowano.

W efekcie na lotnisku nie było sił i środków niezbędnych do zabezpieczenia wizyty. Autorzy białej księgi podkreślają, że powierzenie ochrony Prezydenta RP służbie innego państwa przez Biuro Ochrony Rządu, a przede wszystkim przez ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera, było złamaniem prawa, m.in. przepisów ustawy z 16 marca 2001 r. o Biurze Ochrony Rządu oraz wewnętrznych przepisów wydanych przez ministra obrony narodowej w 2009 r. na temat bezpieczeństwa transportu najważniejszych osób w państwie.

Tragiczny lot

Brak danych meteorologicznych

Samolot z prezydentem na pokładzie nie posiadał aktualnych danych meteorologicznych lotniska w Smoleńsku. Próby uzyskania tych danych dotyczących rosyjskich lotnisk, a także danych kontaktowych lotniska, strona polska podejmowała bezskutecznie od jesieni 2009 r. Z dokumentów wynika, że 10 kwietnia 2010 r. załoga Tu-154M nr 101 z Prezydentem RP na pokładzie nie otrzymała od strony rosyjskiej wymaganych depesz meteorologicznych METAR (aktualnych warunków na lotnisku podawanych co pół godziny) i TAF (prognozy pogody). Startując z lotniska Okęcie w Warszawie, polscy piloci nie byli poinformowani o nieoczekiwanym pojawieniu się mgły w Smoleńsku i znacznym pogorszeniu warunków pogodowych.

Błędne karty podejścia

Z wyjaśnień oficerów 36. specpułku wynika, że karty podejścia lotniska Smoleńsk Siewiernyj, którymi dysponowały załogi przygotowujące się do lotów na trasie Warszawa–Smoleńsk–Warszawa w dniach 7 i 10 kwietnia różniły się w kluczowych kwestiach. Nowsze dane dotyczące progów współrzędnych pasa i współrzędnych radionawigacyjnych dalszej radiolatarni nie zgadzały się z danymi zawartymi na wcześniejszych kartach podejścia. Na przykład dalsza radiolatarnia, według współrzędnych karty podejścia, była położona 4 km od progu pasa 26. lotniska, a według opisu karty, 6 km od progu pasa. Prezydencki samolot uległ katastrofie 723 m od progu pasa 26.

Brak lotnisk zapasowych

Z zeznań funkcjonariuszy BOR oraz z transkrypcji rozmów kontrolerów lotu na wieży w Smoleńsku wynika, że ani przed startem, ani w trakcie lądowania, gdy warunki pogodowe były bardzo złe, sprawa lotnisk zapasowych nie była rozwiązana. Piloci prezydenckiego samolotu nie otrzymali informacji, na jakie lotnisko zapasowe mogą się udać, gdy próba lądowania się nie powiedzie.

Kontrolerzy podawali błędne dane

Według autorów białej księgi, bezpośrednią przyczyną tragedii było podawanie polskim pilotom przez rosyjskich kontrolerów lotu błędnych danych w momencie lądowania. Z zeznań złożonych w prokuraturze Federacji Rosyjskiej przez kontrolera lotów ppłk. Pawła Plusnina wynika, że w czasie rozmów radiowych z pilotami prezydenckiego samolotu podawał zaniżone dane meteorologiczne dotyczące widoczności na lotnisku. Transkrypcja rozmów załogi samolotu oraz kontrolerów na wieży pokazuje również, że nie przekazali oni polskiej załodze wymaganych informacji dotyczących rodzaju podejścia i drogi startowej. Na polecenie centralnego punktu dowodzenia w Moskwie kontrolerzy sprowadzali samolot do 100 metrów nad poziom pasa startowego. Załoga samolotu była błędnie informowana, że stale znajduje się na kursie i ścieżce, podczas gdy samolot znajdował się znacząco nad lub znacząco pod ścieżką.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy