Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ożywianie czasu

Środki komunikacji publicznej nie kłócą się ze środkami komunikacji z Bogiem.

W portalu gazeta.pl podali niedawno, że „coraz więcej pasażerów odmawia różaniec w środkach komunikacji miejskiej”. I dalej: „Wchodzą do autobusu, wyciągają różaniec i ostentacyjnie się modlą”. Cytowane w tekście osoby różnie reagują na to zjawisko. „Początkowo byłam zdziwiona, ale już się przyzwyczaiłam” – twierdzi Magda z Warszawy, ale zastanawia się, „dlaczego te osoby nie robią tego w domu”. Jedni rozmówcy to akceptują, innym to przeszkadza. „Na widok różańca przypominają mi się różne nieprzyjemne sprawy z przeszłości” – mówi Adam, który od paru lat jest zrażony do Kościoła i nie chce mieć z nim nic wspólnego. I tak to leci.

W sumie byłoby pięknie, gdyby powyższa obserwacja odpowiadała rzeczywistości, niestety wątpię, żeby to było zjawisko powszechne. Nie widać powodu, żeby miało nastąpić takie wzmożenie modlitwy. Chociaż nie wiem… może ci ludzie akurat sprawdzili, co tam w polityce?

Tak czy owak, interesujący jest sposób komentowania samego faktu, że ktoś modli się przy ludziach. Czy to jest „ostentacyjne”? Jakby ktoś odmawiał w autobusie na głos „Zdrowaśki”, trzymając różaniec w wyciągniętych rękach i patrząc z wyrzutem na tych, co się nie modlą, to ja bym to nazwał modlitwą ostentacyjną. Ale, o ile wiem, chodzi o to, że niektórzy ludzie po prostu trzymają w rękach różańce i przesuwają paciorki. Odbywa się to zapewne bezgłośnie.

Oczywiście swoją modlitwą nie należy innym niczego narzucać, utrudniać życia, ale co komu przeszkadza ktoś modlący się dyskretnie w autobusie czy gdziekolwiek? Dlaczego w ogóle komuś przychodzi do głowy pytać, czemu się ludzie modlą tu, a nie gdzieś indziej?

Pewnie to pierwsze owoce mielonej w kółko antyreligijnej retoryki, wedle której praktyki religijne są czymś tak prywatnym i osobistym, że nieomal wstydliwym, jak czynności fizjologiczne. Ale to fałsz, któremu akurat my, chrześcijanie, nie możemy ulegać. Jezus zobowiązał nas do przyznania się do Niego przed ludźmi, a nie przed kotami w domu.

Owszem, modlitwa ma wymiar ewangelicznej „izdebki”, w której każdy powinien się spotykać sam na sam z Bogiem, ale ma też wiele innych wymiarów.

„Nieustannie się módlcie” – wzywa św. Paweł. Jasne, że nie trzeba nieustannie modlić się na różańcu, ale modlitwa nieustanna to stałe nastawienie na Boga, w domu i tramwaju, w pociągu i w przeciągu, i w autobusie też. Wtedy na ogół ludzie zabijają czas, na przykład gapieniem się w telefon albo w modlących się. Ale ci z różańcami – i w ogóle modlący się – czasu nie zabijają: oni go ożywiają. Nie tracą go, tylko wypełniają treścią, sprowadzając błogosławieństwo także na zrzędliwych współpasażerów. To i wasze szczęście, marudy, że się ludzie jeszcze modlą.


KRÓTKO:

Nie-kobieta

Sąd Najwyższy Kanady wydał orzeczenie w sprawie gwałtu. Sędzia Sheilah Martin, odniosła się tam do wyroku sądu niższej instancji, krytykując jako „niefortunne i wywołujące zamieszanie” określenie ofiary gwałtu jako kobiety. Pani sędzia użyła więc właściwego, jej zdaniem, określenia: „osoba z waginą”. Co ciekawe, ofiara wcale się tego nie domagała, nie ma zaburzeń tożsamości i nie twierdzi, że nie jest kobietą, a w wyroku określono ją zaimkami żeńskimi. Sędzia Sheilah Martin nie wyjaśniła, dlaczego słowo „kobieta” wprowadza zamieszanie, a określenie „osoba z waginą” zamieszania nie wprowadza. Bądź co bądź, to drugie określenie jest przecież nieco redukujące człowieka do genitaliów. Ale może na tym teraz polega postęp.

Co w błoto

Minister zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała na konferencji prasowej powrót do finansowania metody in vitro, zaznaczając, że w tym roku w budżecie państwa przeznaczono na ten cel 500 mln zł. Zapytana, czy ministerstwo będzie kontynuować stosowanie naprotechnologii, stwierdziła, że wydatkowane na to środki „są niewspółmierne do efektów” i że „nie stać nas na wyrzucanie publicznych pieniędzy w błoto”. W rzeczywistości skuteczność metody in vitro wynosi 21–26 proc. Skuteczność naprotechnologii lokuje się na podobnym poziomie, jest za to etyczna i dużo tańsza. Ale jest też ideologicznie niesłuszna, więc sorry.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka