Nowy numer 17/2024 Archiwum

Boże Miłosierdzie pokonało zło aborcji. Historia Patricii Sandoval

Patricia Sandoval przyznaje, że zabiła troje swoich nienarodzonych dzieci, a potem pracowała w klinice aborcyjnej. Podkreśla, że pokój odnalazła dzięki Bożemu Miłosierdziu.

Miała wspaniałe dzieciństwo u kochających rodziców. Nazywali ją „Księżniczką”. Patricia pamięta, jak zamówili dla niej szytą na miarę sukienkę pierwszokomunijną. Potem jednak jej mama weszła mocno w ruch New Age, pociągając za sobą córkę. Ich rodzina się rozpadła. Patricia zamieszkała z ojcem.

W szkole uczyła się, jak uprawiać „bezpieczny seks”. Nauczycielka przekonywała uczennice, że aborcja jest ich prawem, a o dziecku można mówić dopiero w piątym miesiącu ciąży.

Patricia miała 19 lat, gdy zaczęła praktykować ze swoim chłopakiem „bezpieczny seks”, którego nauczyła się w szkole. Efekt? Zaszła w ciążę. Jej chłopak chciał mieć dziecko, ale ona bała się, że ojciec wyrzuci ją z domu. Uważała, że dziecko przeszkodzi jej w realizacji życiowych planów. Okłamała więc swojego chłopaka, mówiąc, że poroniła. Opuszczała klinikę aborcyjną z uczuciem pustki. Cierpiała potem z powodu koszmarów sennych. Widok dzieci wywołał u niej traumę. Złościła się i płakała z byle powodu. Źle traktowała swojego chłopaka.

Nadal jednak uprawiali „bezpieczny seks”, stosując prezerwatywy i antykoncepcję hormonalną. Mimo to, znów zaszła w ciążę. I znów dokonała aborcji. Pamięta, że podczas „zabiegu” aborter powiedział jej, że rzadko zdarza się, aby kobieta dokonująca aborcji nie płakała.

Wkrótce potem Patricia zaczęła mieć myśli samobójcze. Piękna młoda kobieta często patrzyła na swoje odbicie w lustrze i mówiła do siebie: „Jesteś obrzydliwa”. Cierpiała z powodu zaburzeń odżywiania i stanów lękowych.

Kiedy zaszła w ciążę po raz trzeci, chciała, żeby jej chłopak pojechał z nią do kliniki aborcyjnej. Nie chciała sama dźwigać tego ciężaru. On błagał ją, żeby tegp nie robiła. Powiedział, że chce być ojcem. Ale ona krzyczała na niego: „To moje ciało! Nie masz nad nim władzy! Chcę aborcji, nie powstrzymasz mnie!” A on płakał na myśl o stracie dziecka.

Po tej aborcji Patricia rzuciła chłopaka. Przeprowadziła się do Sacramento. Miała nadzieję, że o wszystkim zapomni.

Zatrudniła się w ośrodku wielkiej aborcyjnej sieci Planned Parenthood. Wspomina, że jej nowi pracodawcy byli bardzo podekscytowani faktem, że miała trzy aborcje. Kazali jej unikać używania takich słów, jak „dziecko” czy „matka”, bo to nadawałoby dziecku ludzką godność. Miała mówić: „to” albo „zlepek komórek”. Nie wolno jej było także pokazywać pacjentkom dziecka na ekranie USG, nawet na ich prośbę. W ramach swoich obowiązków przekonywała nastolatki przychodzące do kliniki, że aborcja to najlepsze rozwiązanie. Powoływała się na własny przykład.

Kiedyś dostała polecenie asystowania przy aborcji. Dziewczyna była w trzecim miesiącu ciąży. Kopała i krzyczała. Pielęgniarka, która towarzyszyła Patricii, wzięła pęsetę i podniosła w niej maleńką rączką. Powiedziała: „To jest część numer jeden. Potrzebujemy pięciu części”. Ale tym, co naprawdę złamało serce Patricii, był wyraz twarzy zabitego dziecka. Miało otwarte usta, jakby krzyczało. Walczyło o życie, ale nie było nikogo, kto by go bronił. Wtedy zdała sobie sprawę, że została okłamana. To nie był zlepek komórek czy jakaś tkanka. Zabiła trójkę dzieci. Swoich dzieci.

Stópka dziecka w zlewie

Żeby zabić ból, zaczęła brać narkotyki. Trzy lata żyła na ulicy.

Któregoś dnia pokłóciła się ze swoim chłopakiem. Odszedł o niej. A ona zdała sobie sprawę, że sięgnęła dna. Płakała jak dziecko, siedząc na krawężniku. Wtedy przypomniała sobie dzieciństwo i więź, która wtedy łączyła ją z Bogiem. Poczuła, że On patrzy na nią i znalazła odwagę, by z Nim porozmawiać. Podziękowała Mu za swoją rodzinę, za wszystkie te piękne rzeczy, które spotkały ją w życiu. Poprosiła Go, by wybaczył jej to, że zrujnowała swoje życie. Poczuła wtedy pokój i jakieś niewytłumaczalne przekonanie, że wszystko będzie dobrze.

Nagle z restauracji po drugiej stronie ulicy wybiegła młoda kobieta i... przytuliła ją. Patricia pamięta, że jej oczy były niebieskie i pełne miłosierdzia. Powiedziała: „Jezus cię kocha. Jestem tam kelnerką i widziałam, jak płaczesz. Modliłam się za ciebie i Bóg powiedział mi, żeby ci powiedzieć, że nawet jeśli twój ojciec lub matka cię opuścili, to On nigdy cię nie opuści. Będzie z tobą do końca czasów. Wybaczy ci wszystko, co zrobiłaś”.

Kelnerka miał na imię Bonnie. Zabrała Patricię do domu jej ojca. Kolejnymi ważnymi etapami jej uzdrowienia były: spowiedź i organizowane także w Polsce rekolekcje „Winnica Racheli”. Są one przeznaczone dla osób cierpiących z powodu syndromu poaborcyjnego.

Dziś Patricia Sandoval jest żoną i matką córeczki Marii Victorii. Prowadzi program w katolickiej telewizji EWTN. Spotyka się w młodymi ludźmi, by opowiedzieć im swoją historię i uchronić przed popełnieniem błędów, które stały się jej udziałem. Ostatnio odwiedziła Europę. W miniony weekend wzięła udział w marszu dla życia, zorganizowanym na Malcie.

Opisując tę historię, korzystałem ze świadectwa Patricii opublikowanego TUTAJ.

« 1 »
TAGI:

Zapisane na później

Pobieranie listy