Nowy numer 17/2024 Archiwum

Skutki walki pasywnej

Przez całe lata słyszeliśmy, że obecnie obowiązująca ustawa aborcyjna (czy też antyaborcyjna – zależy z której strony patrzeć), to z trudem wypracowany kompromis i teraz należy troszczyć się o niego jak o malowane jajko.

Mówią to zwolennicy życia dzieci nienarodzonych, boją się bowiem, że jakiekolwiek dalsze działania w obronie mordowanych dzieci spowodują efekt wahadła. W konsekwencji miałoby to doprowadzić do ułatwień w dokonywaniu aborcji. W ten sposób doszło do sakralizacji kompromisu aborcyjnego. Mamy więc teraz przedziwną sytuację, w której ludzie sumienia – nieraz nawet świadomi katolicy – bronią możliwości zabijania dzieci, gdy te są chore, albo gdy ich ojciec jest gwałcicielem. To bowiem oznacza upieranie się przy nienaruszalności obecnego prawa. Od czasu, gdy siły antyaborcyjne rzuciły się podpierać kompromis, ten de facto przestał być kompromisem – stał się prawą ścianą. Wahadło wcale nie wychyla się dziś między pełną liberalizacją aborcji a jej zakazem, lecz między nieskrępowaną możliwością zabijania dzieci, a stanem faktycznym, czyli jej ograniczeniem.

I oto właśnie widzimy, jakie są tego skutki. SLD rusza dziś do akcji, zamierzając przedłożyć w Sejmie projekt ustawy, zezwalającej na przerwanie ciąży do 12. tygodnia na życzenie matki. (więcej tu) Politycy lewicy jakoś nie uznali kompromisu za rzecz, którą razem z „umiarkowanymi” zwolennikami życia należałoby bronić przeciw prolajferskim „fundamentalistom”. Nie – ci ludzie są zdeterminowani, żeby doprowadzić biznes aborcyjny do rozkwitu, jakim cieszy się w „cywilizowanych krajach”. Rusza więc też akcja propagandowa – lewicowi politycy chcą zaprezentować wystawę na temat aborcji. Co prawda trudno sobie wyobrazić, jak można pokazać aborcję tak, żeby ją zareklamować, ale duchowe dzieci minionego systemu nie takie rzeczy potrafią robić.

Rzecz jasna cała gra jest obliczona również (a może głównie) na wybory, ale na tym polega nieszczęście, że lewica akurat tego rodzaju obietnic przedwyborczych chętnie dotrzyma.
Lewicowy polityk Marek Balicki powiedział, że inicjatywa aborcyjna lewicy ma „pokazać hipokryzję polityków, która doprowadza do tego, że kobiety decydują się na nielegalne aborcje lub turystykę aborcyjną”. Z tą hipokryzją to ma chyba sporo racji, ale ona nie z tego się bierze, że politycy zabraniają dokonywania aborcji, lecz z tego, że nie bronią ludzkiego życia tak, jak na to zasługuje, czyli w pełni.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka