Nowy numer 18/2024 Archiwum

Musimy wiedzieć, jak było

O sposobach wyjaśnienia tragedii smoleńskiej oraz o losach krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego z Elżbietą Jakubiak rozmawia Andrzej Grajewski.

Elżbieta Jakubiak - poseł PIS, w latach 90. pracowała w Kancelarii Sejmu, od 2002 była dyrektorem Biura Prezydenta Warszawy. W latach 2005-2007 jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jako szefowa jego gabinetu. Później minister sportu i turystyki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Od 2007 r. poseł z okręgu siedleckiego. Mężatka, ma troje dzieci.

Andrzej Grajewski: Pani Poseł, dlaczego PiS zmienił teraz język w debacie o katastrofie smoleńskiej? W czasie kampanii nie mówiono o „zbrodniczej polityce” rządu ani o prezydencie w „ruskiej trumnie”.
Elżbieta Jakubiak: – To nie jest zmiana języka. W kampanii nie mówiliśmy w ogóle na temat katastrofy. Była to świadoma decyzja wszystkich polityków PiS, a przede wszystkim samego Jarosława Kaczyńskiego. Rany były wówczas zbyt świeże, aby móc o tym debatować publicznie. Kampania jest rodzajem plebiscytu, w którym opowiadamy się za lub przeciw. W kampanii nie wyjaśniłoby się przyczyn katastrofy, a może nawet uniemożliwilibyśmy sobie stawianie tych pytań dzisiaj. Staliśmy więc przed wyborem albo nic nie mówić na ten temat, albo powiedzieć po wyborach. Nasze odczucia, oceny i pytania dotyczące tego, co wydarzyło się 10 kwietnia pod Smoleńskiem, nie zmieniły się.

To oczywiste, że politycy PiS, ale także wszyscy Polacy, mają prawo stawiać pytania, tylko czy tym tonem? O tym wszystkim, o czym prezes Kaczyński mówił w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”, mówił także mnie, gdy rozmawialiśmy w połowie maja, ale wówczas wyraźnie zaznaczył, że nie jest to przeznaczone do publikacji. Skąd więc teraz zmiana?
– Na to składa się kilka kwestii. Po pierwsze świadomie nie chcieliśmy tej tematyki włączać do debaty wyborczej. Ale także chcieliśmy dać rządowi czas dla wyjaśnienia wątpliwości. Okazało się jednak, że strona rządowa wykorzystała ten czas nie dla wyjaśnienia czegokolwiek, ale dla prowadzenia niebezpiecznej i dwuznacznej polityki informacyjnej. Mówi się na przykład, że tylko prokurator, który został powołany przez prezydenta, ma wszystko wyjaśnić. Premier wycofał się. Nie wypowiada się na ten temat od 3 miesięcy, publicznie karci jakiegoś z urzędników, który zaczyna o tym mówić. Cel tej polityki informacyjnej jest wyraźnie widoczny. Chodzi o to, aby w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej nie istniał premier, to sprawa jakiejś niezależnej instytucji, to nie rząd. Obywatel ma zrozumieć, że ta sprawa nie dotyczy tego rządu, nie jest poważnym obowiązkiem państwa. Szuka się odpowiedzialnych, ale tak, aby sugerować, że głównie był nim prezydent, który w katastrofie zginął. Częścią tej polityki informacyjnej są przecieki z nagrań z kabiny pilotów, czyli ujawnianie stenogramów, które w rzeczywistości nimi nie są, są tylko wycinkiem jakiejś rozmowy, całkowicie wyrwanym z kontekstu i logiki całości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy