Takiej władzy nie ma nikt w Europie. Węgierska prawica rządzi niepodzielnie całym krajem.
Najpierw były kwietniowe wybory parlamentarne. Centroprawicowy sojusz partii Fidesz i Chrześcijańskiej Demokratycznej Partii Ludowej otrzymał dwie trzecie głosów. Dzięki temu prawica mogła stworzyć samodzielnie rząd, nie wchodząc z nikim w koalicję. W sierpniu nowy parlament wybrał „swojego” prezydenta. W międzyczasie wszystkie państwowe instytucje, siłą rzeczy, zostały obsadzone ludźmi zwycięskiego obozu.
Dwa tygodnie temu odbyły się wybory samorządowe, które przyniosły prawicy kolejne zwycięstwo i miażdżącą porażkę lewicy. Fidesz wygrał we wszystkich 19 okręgach i w niemal wszystkich (oprócz Szeged) 23 największych miastach Węgier. Symboliczne jest zwłaszcza przejęcie władzy w Budapeszcie, gdzie tradycyjnie zawsze wygrywała lewica. Po raz pierwszy od 65 lat burmistrzem stolicy został konserwatysta. Sytuacja jest wyjątkowa z dwóch powodów. Po pierwsze na Węgrzech po 1989 roku nikomu jeszcze nie udało się przejąć pełni władzy. Po drugie nikt w Europie nie posiada absolutnej większości na wszystkich szczeblach.
Koniec niewinności lewicy
Skąd u Węgrów tak jednoznaczny zwrot na prawo? Przez ostatnie lata Victor Orbán, lider partii Fidesz, ponosił same porażki. Medialnie został właściwie skazany na polityczny niebyt. Nagle wszystko się zmieniło. – Polityczna i ekonomiczna niegospodarność oraz skandale korupcyjne i okłamywanie społeczeństwa przez rządy lewicowo-liberalne odegrały tutaj zasadniczą rolę – tłumaczy GN Gábor Takács, analityk polityczny Nézőpont Intézet, kojarzonego z prawicą think tanku w Budapeszcie. – Dla większości ludzi lewica straciła wiarygodność, podczas gdy Fidesz wydawał się oferować silny i skuteczny rząd oraz drogę wyjścia z kryzysu gospodarczego, społecznego i moralnego.
Centroprawica jest dzisiaj bardzo dobrze zorganizowaną siłą polityczną z charyzmatycznym liderem, którego autorytetu nie można zakwestionować – mówi Takács. Węgierski politolog podkreśla, że obecni wyborcy Fideszu znacznie przekraczają liczbowo tradycyjny elektorat centroprawicowy. – Ideologiczne zaplecze prawicy obejmuje oczywiście narodowe, konserwatywne i chrześcijańskie wartości. Ale sam Orbán mówi, że trzeba sięgnąć poza tradycyjne „prawoskrzydłowe” wartości z epoki przedkomunistycznej, bo centroprawicowa kultura polityczna wymaga odświeżenia – tłumaczy Takács.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Zastępca redaktora naczelnego
W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.
Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny