Czym się może skończyć polowanie na jelenia? W Syrii na przykład – powstaniem sanktuarium maryjnego. Największego na Bliskim Wschodzie.
Dziesięć kościołów i jeden meczet. Nie, to nie francuskie miasteczko, bo tam meczety przynajmniej dwa już stoją. Jesteśmy w samym sercu muzułmańskiego kraju, ale w syryjskim Seidnaya większość stanowią chrześcijanie. Od wieków do bizantyjskiego konwentu Notre-Dame przybywają pielgrzymi z całego regionu. Nawet muzułmanie.
Cesarz na klęczkach
Tradycja głosi, że cesarz bizantyjski Justynian wybrał się w okolice z żołnierzami na swoje ulubione polowanie. Widział wyraźnie uciekającego jelenia. W pewnym momencie Justynian zbliżył się na odpowiednią odległość i już napinał łuk, gdy jeleń zamienił się w jasną kobiecą postać. Justynian wiedział, że to Matka Boga. Poprosiła go, żeby w tym miejscu zbudował kościół. Cesarz wrócił do swoich ludzi i opowiedział im wszystko. To musiało być rzeczywiście głębokie przeżycie, skoro władca wielkiego imperium nie bał się ryzykować, że stanie się przedmiotem kpin ze strony podwładnych. Pewnie różne były reakcje. Ale rozkaz cesarza to rozkaz cesarza, tak samo jak dla Justyniana było jasne, że musi wypełnić wolę Maryi. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, Seidnaya jest dla ludzi Bliskiego Wschodu jednym z najważniejszych centrów wiary. Arabscy chrześcijanie różnych wyznań, a nawet arabscy muzułmanie, ciągną tutaj przez cały rok. Położony na wzgórzu piękny kościół w stylu bizantyjskim przypomina z daleka twierdzę, ale jej dziedziniec i wnętrze w niczym nie są podobne to ponurych, nieprzystępnych budowli.
Bez plastikowych „Maryjek”
Najpierw trzeba pokonać strome wejście po schodach. Na jednym ze stopni wszyscy zatrzymują się na chwilę, dotykają betonu, robią znak krzyża i przez chwilę modlą się. Ten kawałek jest okratowany. To dokładnie w tym miejscu, według tradycji, miała objawić się Justynianowi Maryja. Kilkadziesiąt stopni dalej znajduje się niskie wejście do konwentu – trzeba schylić mocno przynajmniej głowę, żeby wejść do pierwszej części świątyni. Mimo dość dużej grupy pielgrzymów, sanktuarium jest przepełnione ciszą. Nie zakłócają jej także żadne stragany z „Maryjkami” z odkręcaną koroną lub inne gadżety, które są nieodłączną częścią krajobrazu wielu europejskich sanktuariów. Mały sklepik, z gustownymi pamiątkami, dyskretnie schował się w murach konwentu.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Zastępca redaktora naczelnego
W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.
Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny