Nowy numer 11/2024 Archiwum

Ilu Somalijczyków warte jest życie jednego Europejczyka?

Czy fakt, że zamach w Mogadiszu, gdzie zginęło 300 osób, mniej nas interesuje niż atak w Europie, w którym ginie kilkunastu ludzi, możemy tłumaczyć tylko względami geograficznymi?

14 października w Mogadiszu - stolicy Somalii - doszło do zamachów, w których zginęło ponad 300 osób. Informacja o tym ataku przeszła przez największe media bez większego echa. Zupełnie inaczej niż informacje o jakimkolwiek zamachu, który miał miejsce w Europie czy Ameryce Północnej. Jeśli jakiś zamachowiec zabija choćby kilka osób w Londynie, Paryżu czy Nowym Jorku, wtedy mamy całodzienne wydania specjalne serwisów informacyjnych, paski na dole ekranu, nakładki na zdjęcia profilowe na Facebooku. Kiedy w biednej Afryce zamachowiec zabija 300 osób, informacja nie przebija się nawet na "jedynki", przepływa gdzieś pomiędzy depeszami o tym, że jakaś aktorka pokazała biust, a jakiś polityk obraził innego. I - nie oszukujmy się - to ma też odbicie w statystykach oglądalności czy kliknięć. Gdyby tak nie było - informacja nie byłaby tak pozycjonowana.

Dlaczego tak się dzieje? Czy możemy to wyjaśnić wyłącznie względami geograficznymi? Obawiam się, że nie. Z Warszawy do Mogadiszu jest bliżej niż do Nowego Jorku. Prawie o 1000 km. Czy wystarczy, że usprawiedliwimy się względami kulturowymi? Że bliżej nam do tzw. cywilizacji zachodniej i stąd nasze większe poruszenie atakiem w Londynie niż w Somalii czy Iraku? Pewnie jest w tym część prawdy, ale czy to wszystko?

A może jest tak, że tkwi w nas głęboko zakorzenione i być może nawet nieuświadomione przeświadczenie, że życie jednego Europejczyka jest więcej warte niż życie 10 Afrykanów lub mieszkańców Bliskiego Wschodu? Ilu z nas płakało lub było silnie poruszonych atakami na WTC, a kolejne doniesienia o zabitych w Bagdadzie traktuje na równi z prognozą pogody? "Przecież oni sami sobie tak swój świat urządzili" - usłyszałem pewnego razu od znajomego. Naprawdę? Na serio nie widzimy niedorzeczności w stawianiu w jednym zbiorze napastników i ich ofiar?

Nie, nie krytykuję wielkiego poruszenia, jakie nam towarzyszy, gdy słyszymy o kolejnych atakach w Europie czy Ameryce. To naturalne, tym bardziej że bliskość geograficzna wpływa na to, że sami niekiedy odczuwamy zagrożenie. Cały czas jednak zadaję (przede wszystkim sobie) pytanie, czy pamiętam, że w Mogadiszu, Bagdadzie, Kabulu czy Aleppo giną tacy sami, niewinni ludzie jak w Manchesterze, Nicei i Nowym Jorku. Nie tylko w Europie podczas zamachów terrorystycznych dzieci tracą rodziców, rodzice dzieci, żony mężów, a mężowie żony. Tym, którzy giną poza naszym kręgiem kulturowym, również należą się pamięć i modlitwa. Wieczny odpoczynek racz im wszystkim dać, Panie!

« 1 »

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera