Nowy numer 11/2024 Archiwum

Pożałujecie tego ultimatum

Całe to straszenie nas wdrażaniem kolejnych etapów „badania praworządności” jest śmiechu warte.

Mało kto lubi słowo ultimatum, ale Polacy – od lata 1939 r. – nie lubią go chyba bardziej niż inne nacje. Przedstawiciele innych nacji prawdopodobnie jednak o tym nie wiedzą, skoro znów ośmielili się w taki sposób potraktować nasz kraj. Wyznaczanie polskiej władzy, i to mającej najmocniejszy mandat społeczny w powojennej (a i przedwojennej) historii  Polski, terminów realizacji życzeń Komisji Europejskiej, to… No właśnie: skrajna bezczelność? wyraz desperacji? dowód ciężkiej obawy o utratę Polski dla interesów laickiej lewicy? Pewnie wszystko naraz, a i parę innych rzeczy też.

Być może jest w tym zachowaniu nadzieja, że polski rząd się jednak ugnie, przestraszony pokrzykiwaniem unijnych „autorytetów”, albo zmuszony przez podburzony naród. Generalnie jest to taktyka na pokonanie przeciwnika drogą wykorzystania jego własnej siły. Bo własnej siły Komisja Europejska nie ma. Całe to straszenie nas wdrażaniem kolejnych etapów „badania praworządności” jest śmiechu warte. Nawet jeśli inspektorzy ocenią nas jako kraj kwalifikujący się do nałożenia sankcji, to do takiej decyzji jest wymagana jednomyślność krajów członkowskich UE. A takiej jednomyślności po prostu nie będzie. Możemy liczyć przynajmniej na bratanków Węgrów, a i na Wielką Brytanię chyba też. Więc, mówiąc wprost: wypchajcie się z waszymi strachami. Żadnych sankcji nie będzie, a kolejne fiasko unijnych moralnych wzmożeń tylko obnaży bezsilność tej struktury. I to tylko osłabi sytuację UE, już i tak zagrożoną brexitem i trzeszczącą w szwach z powodu kryzysu migracyjnego.

Skoro w obliczu takich problemów władze UE decydują się mieszać w wewnętrzne sprawy Polski, znaczy to, że realna niezależność naszego kraju jest im solą w oku. I bardzo dobrze, bo Unia Europejska nie po to została powołana do istnienia, żeby ustawiać kraje członkowskie pod dyktando Berlina i Brukseli.

Po latach wasalnej polityki PO wobec wszystkich możliwych sąsiadów, miło słyszeć słowa premier polskiego rządu: „Jeżeli chodzi o Komisję Europejską, powiem tak: niczego się nie boimy”.

No. Ultimatum będzie odrzucone. A teraz kombinujcie, unijni salonowcy, jak z tego wyjść z twarzą. O ile jeszcze coś takiego pod warstwami masek znajdziecie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka