Nowy numer 17/2024 Archiwum

Audyt w cyrku

Swoje rządy koalicja PO-PSL podsumowała sama trzema określeniami ministra Sienkiewicza. Obecny rząd marnuje czas na prezentację audytów, które przekonają tylko przekonanych. Są co najmniej trzy powody, dla których nie powinien tego robić.

W cyrku zmienił się dyrektor. Po 8 latach rządów poprzednika publiczność była już zbulwersowana brakiem nowych atrakcji i coraz wyższymi cenami biletów. W powszechnym głosowaniu zwolniono byłego już dziś dyrektora i zatrudniono nowego. Nowy budził wielkie nadzieje i miał wiele ciekawych pomysłów na ożywienie widowiska.

Po pół roku od objęcia stanowiska zarządca zamiast zaprezentować nowe show, wprowadził kilka sztuczek i przygotował wielogodzinny spektakl pod tytułem "Kamieni kupa poprzedniego dyrektora". Pytanie: czy tego oczekiwała publiczność?

Część pewnie tak. Na oko jakieś 30 proc. Tyle, że przekonywanie przekonanych do tego, że poprzedni dyrektor był cwaniakiem nie ma wielkiego sensu. Widzowie oczekują nowej jakości. Nowych atrakcji. Czegoś wyjątkowego.

Z zaprezentowanymi wczoraj przez rząd PiS wynikami audytu rządów poprzedników jest podobnie. Zmarnowany czas, którego głównym celem wydaje się pokazanie, jak nieudolny w rządzeniu i cwany był rząd PO-PSL. I doprowadzenie wyborcy do wniosku, że na ich tle obecna ekipa rządząca to sami opatrznościowi mężowie (i żony) stanu, którzy podnoszą Polskę z ruin po 8-letniej zapaści.

Pytanie tylko: po co? Są co najmniej trzy powody, dlaczego rząd nie powinien w taki sposób prezentować wyników audytu.

Po pierwsze:PiS otrzymał bardzo wysokie poparcie głównie dlatego, że obiecywał nową jakość i bardzo interesujący plan reform. Po pół roku rządów ze sztandarowych "atrakcji" udało się wprowadzić projekt "Rodzina 500+". Prace nad obniżeniem wieku emerytalnego idą jak krew z nosa, a o podwyższeniu kwoty wolnej od podatku możemy zapomnieć. To ostatnie bulwersuje tym bardziej, że dwa projekty w tej sprawie złożył już klub KUKIZ'15. I co? I nic.

Po drugie: audyt robiony Platformie przez rząd stworzony przez partię jej największych przeciwników jest - jakby to powiedzieć - mało wiarygodny. Nie twierdzę, że ministrowie rządu Beaty Szydło lali wodę. Twierdzę natomiast, że autorzy audytu są stroną w sprawie. Biorą przecież udział w tym samym co Platforma i PSL wyścigu o poparcie wyborców. I przez to z dystansem należy podchodzić do ich obiektywizmu. Zdrowa zasada ograniczonego zaufania do polityków wszelkiej maści - zawsze mile widziana.

Po trzecie najlepszy audyt poprzedni rząd zrobił sobie sam: ustami swoich polityków nagranych w aferze taśmowej. Gdyby ten audyt miał zostać opublikowany w formie pisanej, mogłaby powstać fascynująca powieść o tytule zaczerpniętym z wypowiedzi ministra Sienkiewicza "Ch.., d... i kamieni kupa".

I już te trzy powody wystarczą, żeby obecny rząd, zamiast urządzać audytowy cyrk, zajął się tworzeniem nowego, dobrego prawa. I realizowaniem złożonych w wyborach obietnic. A audyty i prezentowanie ich wyników zlecił niepolitycznym ekspertom. Są bardzo potrzebne, ale jako mechanizm kontrolny. A aby mogły taką rolę pełnić, muszą być realizowane przez instytucję pozapolityczną.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera