Nowy numer 17/2024 Archiwum

Dobro krzywdzenia

Do jakiej pokrętności posuwają się ludzie, gdy wykalkulowali sobie, że zniesienie aborcji może zagrozić ich notowaniom.

Trwają domysły nad rzeczywistymi intencjami obozu rządzącego w sprawie aborcji. Bo różne głosy stamtąd dochodzą. W poniedziałek rano, na przykład, głos na ten temat zabrał Jarosław Gowin. Zapytany przez dziennikarza radiowej Jedynki o stosunek koalicji do projektu zniesienia aborcji, nie odpowiedział entuzjastycznie „ależ oczywiście, że popieramy”, tylko zdystansował się, klucząc, że „wszystkie projekty obywatelskie powinny trafiać do komisji”. Przypomniał, że on sam jest związany z ruchami pro life, „ale nasze środowisko jest wewnętrznie zróżnicowane, są tacy, którzy domagają się całkowitego zakazu aborcji poza sytuacjami, w których zagrożone jest życie matki, i są tacy, którzy – jak ja – uważają, że najpierw trzeba pracować nad przekonaniami moralnymi Polaków, dopiero w ślad za tym powinny iść zakazy i nakazy prawne”.

Zgodnie z tą logiką powinniśmy utrzymywać dostęp do zabijania dzieci, bo wciąż spora grupa Polaków chce mieć możliwość uśmiercać dzieci. A skoro tak, to należałoby poczekać, aż i oni zapałają głębokim szacunkiem dla ludzkiego życia od poczęcia – i dopiero wtedy zakazać aborcji. Tylko dlaczego w takim razie godzimy się na całkowity zakaz kradzieży, oszustw i innych takich? Skoro jest w społeczeństwie spora grupa osób, które kradną i oszukują, to pozwólmy ludziom kraść i oszukiwać częściowo. Powiedzmy – maksymalnie do dwudziestu procent majątku poszkodowanego. Całkiem kraść i oszukiwać zakażemy, gdy wszyscy dojrzeją moralnie, i zupełnie kraść i oszukiwać przestaną.

Co? Głupie? No a jak nazwać tolerowanie prawa, które pozwala częściowo zabijać ludzi? Gdy ktoś chce kogoś zabić, reaguje się natychmiast, żeby do zbrodni nie doszło. Słyszymy tymczasem, że powinniśmy pewnym ludziom w spokoju dokonać zabójstwa, a potem pracować nad ich moralnością, żeby w przyszłości łaskawie już tego nie robili. Za piątym razem może się uda.

No nie! Gdy mordują ludzi, nie ma żadnego roztrząsania, czy mordują ich z przyczyn społecznych czy może innych, czy bardzo mordercom przy tym przykro, i jaka opcja polityczna skorzysta, gdy my się temu mordowaniu sprzeciwimy. Trzeba zakazać mordowania i koniec.

Do jakiej pokrętności posuwają się nawet ludzie przyzwoici, gdy wykalkulowali sobie, że zniesienie aborcji może zagrozić ich notowaniom. Trochę przyzwoitości! Skoro może funkcjonować całkowity zakaz zabijania ludzi dorosłych, musi zacząć funkcjonować także całkowity zakaz zabijania dzieci. I co z tego, że i tak zawsze ktoś pokątnie dokona aborcji? Ale to będzie pokątnie – i właśnie świadomość tego wpłynie na moralność społeczną. Bo prawo oddziałuje na moralność dużo bardziej niż moralność na prawo.

A przestępcy wszelkiego rodzaju i tak, oczywiście, będą. Zawsze się znajdą, choćbyśmy nie wiem jak „pracowali nad moralnością”. Zło całkiem skończy się dopiero w niebie. Ale kto toleruje to zło i pozwala krzywdzić niewinnych, czekając aż sprawców ogarnie niebiańska świadomość, sam może mieć kłopot z dostaniem się do nieba.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka