Czy to jest jeszcze demokracja?

KOD twierdzi, że broni demokracji, czyli stanu sprzed dojścia do władzy PiS. Problem w tym, że demokracja w Polsce miała się kiepsko na długo przed tegorocznymi wyborami. Nie opowiadając się z góry po żadnej ze stron, chcę spytać: czy jest czego bronić? Czy też lepiej szukać innych rozwiązań?

Prawnicy z mojego pokolenia są na ogół przywiązani do porządku prawnego III RP. Z tego punktu widzenia sposób obchodzenia się z Trybunałem Konstytucyjnym najpierw przez PO, a potem przez PiS, musi budzić profesjonalny niesmak albo i wzburzenie.

Spójrzmy jednak na kwestię TK od innej strony. Trybunał stał na straży porządku konstytucyjnego, który w powszechnym odczuciu okazał się słabą zaporą dla realizacji ciemnych interesów politycznych i ekonomicznych. Obywatel, który - w myśl deklaracji zwolenników liberalnego porządku konstytucyjnego - miał być przez prawo szczególnie chroniony, często czuł się przez państwo zaszczuty (stąd takie powodzenie telewizyjnego programu „Państwo w państwie”). Ludzie mają prawo pytać: skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?

Nie twierdzę, że odpowiedzialny za to wszystko jest Trybunał Konstytucyjny. Był on jednak instytucją, która w ogromnym stopniu decydowała o kształcie prawa, a nie pochodziła z powszechnych wyborów. Jej sędziowie - zwykle mało znani profesorowie prawa - nie byli przed nikim odpowiedzialni. Podejmowali decyzje o charakterze światopoglądowym, a nikt - z wyjątkiem wąskiego kręgu polityków i topowych prawników - nie wiedział, jakie są ich poglądy.

Na to nakłada się ogólnoświatowy nurt tzw. aktywizmu sędziowskiego. Chodzi o to, że sędziowie sądów konstytucyjnych i podobnych (np. trybunału strasburskiego) z bardzo ogólnych zasad wywodzą rozwiązania w bardzo szczegółowych kwestiach, zamiast po prostu stwierdzić, że konstytucja nic na dany temat nie mówi. Znanym i błyskotliwym krytykiem takiej postawy jest sędzia Sądu Najwyższego USA Antonin Scalia.

Co więcej, popularność zyskuje koncepcja tzw. żyjącej konstytucji. Polega ona na przyjęciu, że ustawa zasadnicza powinna być interpretowana zgodnie z aktualnymi trendami społecznymi. Czyli - powiedzmy to wprost - zgodnie z widzimisię sędziów sądów konstytucyjnych.

Rodzą się pytania podstawowe:
Czy mamy jeszcze wtedy do czynienia z demokracją, czy już z prawniczą arystokracją?
Czy równowaga w trójpodziale władzy nie została zaburzona?
Czy silniejszy mandat demokratyczny ma wąska grupka nieodpowiadających przed nikim prawników, czy parlament i prezydent wybrani w powszechnych wyborach?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała

Jarosław Dudała

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, z wykształcenia prawnik, były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 r. pracuje w „Gościu Niedzielnym”. Jego obszar specjalizacji to problemy z pogranicza prawa i bioetyki. Autor reportaży o doświadczeniach religijnych.

Kontakt:
jaroslaw.dudala@gosc.pl
Więcej artykułów Jarosława Dudały