Nowy numer 18/2024 Archiwum

Czas dla (jednego) dziecka

W wielodzietnej rodzinie przychodzi czas, że dziecko chce poczuć się jak jedynak.

Wielodzietność ma morze zalet. Morze jest oczywiście bardzo przyjemne, gdy się w nim pływa oraz zbiera bursztyny. Bywa jednak nieobliczalne, gdy przychodzi sztorm, deszcz leje, wiatr siecze. A nie ma się gdzie schronić. I tak samo wygląda wielożycie. Generalnie polecam i zachwalam. Bo prawdę mówiąc, dla mnie wybór najlepszy na świecie. Ale… Tym „ale” jest permanentny brak czasu dla siebie (no trudno, da się przeżyć) oraz (osobno) dla każdego z dzieci. Osobno. Bo chociaż wspólnie jest wesoło i radośnie, razem z rodzeństwem jest gwarno i nudzić się nie da, a matka stara się być z ową gwarną gromadą, to ten gwar czasem i doskwiera. I czasem chce się mamę lub tatę posiąść tylko dla siebie. Oraz czasem ma się przemożną chęć bycia... sam na sam. Bo chociaż każde dziecko jest jedno – jedyne, wyjątkowe i wspaniałe, nawet w wielodzietnej rodzinie, to przychodzi czas, że wielodziecko chce poczuć się jak jedynak. Tylko... jak? Przecież wyrwanie się na matczyno-dziecięcy wyjazd i zabranie na wyprawę tylko jednego potomka, gdy czwórka pozostałych też chętna, jest trudne. Żeby nie powiedzieć karkołomne. Mądrzy ludzie mówią: to weź dziecko do sklepu. Ale tylko sam na sam. Albo dokądkolwiek. Nie! Nie chodzi o „dokądkolwiek”. Syn, dziecko trzecie, ma wielkie marzenie: pojechać z mamą w góry. Tylko z mamą, i najchętniej na cały tydzień. No nie da się. Tydzień – chociaż i matka by bardzo chciała – nie wchodzi w ogóle w grę. Ale cztery dni? Przy pomocy męża – ojca i jako takim wsparciu pozostałych dzieci udaje się! Jedziemy. Najpierw szybkim pociągiem, co samo w sobie jest już dla syna, dziesięciolatka, sporym wydarzeniem. A potem cztery dni białego szaleństwa, pizzy tylko z mamą i innych tego typu atrakcji. Dziecko szczęśliwe, ale i mama szczęśliwa. Bo chociaż myśli się: „co tam w domu”, to można odkryć, „co tam u dziesięciolatka” – w głowie i w sercu. Na co dzień pewne sprawy umykają albo się ich nie słyszy. W wielodzietnym gwarze. Czas dla (jednego) dziecka. Bezcenny. I chociaż potem wraca się do harmideru, wielogłosów i wieloproblemów, czas ten pozostaje w błogiej pamięci zarówno dziecka, jak i matki. Czas zapewne procentuje ogólnym porozumieniem i pozytywnym spojrzeniem na cały dom, rodziców i rodzeństwo. Czas, który koniecznie należy powtórzyć. Kiedy i jak? Jak przyjdzie pora. Z kim? Wybór jest. Na szczęście w wielodzietnej rodzinie na jedynacze wyjazdy dzieci jest pod dostatkiem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej