Nowy numer 18/2024 Archiwum

Punkty Putina

Dziwny to widok, gdy agresor wzywa „obie strony” do przestrzegania porozumienia podpisanego z ofiarą.

Kruche. I bardzo niejasne. Takie jest porozumienie podpisane w Mińsku. I powiedzmy sobie szczerze: inne być nie mogło. Z prostego powodu: agresor nie osiągnął jeszcze tego, do czego zmierza.

Znamienne, że głównym informującym świat o wynikach negocjacji był właśnie Władimir Putin. Zreferował dziennikarzom treść porozumienia, gdzie niemal w każdym punkcie widoczna jest rosyjska wizja „pokoju” w Donbasie.

Najbardziej niepokojące są dwie rzeczy. Po pierwsze, porozumienie zakłada wycofanie z terytorium Ukrainy wszystkich obcych wojsk. O jakich „obcych” wojskach mówi Putin? Czyżby o rosyjskich, których – jak powtarzał przez prawie rok – na Ukrainie nie ma? A jeśli ich nie ma – to kto ma się wycofać w myśl zawartego porozumienia?

Po drugie, rosyjski prezydent wyraźnie podkreślił, że strona ukraińska zobowiązała się do przeprowadzenia reformy konstytucyjnej, która miałaby zapewnić poszanowanie praw mieszkańców wschodniej Ukrainy. Przecież od roku takie sformułowanie w języku rosyjskiej propagandy oznacza nic innego, jak daleko posuniętą federalizację państwa, w tym znaczącą autonomię dla samozwańczych republik ludowych. Z drugiej strony prezydent Ukrainy zapewniał, że w porozumieniu nie ma mowy o federalizacji kraju. Owszem, nie ma. Dla Putina jednak „reforma konstytucji” oznacza dokładnie to samo.

W tym wszystkim rozbraja cynizm, z jakim prezydent Rosji wzywa „obie strony” konfliktu do przestrzegania zawartego porozumienia. Oczywiście, to część znanej narracji, w myśl której Rosja nie jest tu żadną stroną, tylko broni prawa mieszkańców wschodniej Ukrainy reprezentowanych przez separatystów.

Tyle że w całym tym ponurym spektaklu nie dziwi nic. Może odrobinkę tylko zadziwiający realizm, z jakim wyniki negocjacji skomentowali kanclerz Niemiec i prezydent Francji. Nie mają złudzeń, że wzięli udział w teatrze z dobrze rozpisanym na Kremlu scenariuszem.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny