Nowy numer 19/2024 Archiwum

Muzeum jako "Praski Disneyland"?

Jako mieszkankę warszawskiej Pragi i Polkę obraża mnie taka wizja. Cóż się jednak dziwić skoro kuratorem jest Holenderka, a spośród trzech autorów koncepcji tylko jeden pochodzi z Warszawy.

Jestem byłym już pracownikiem Muzeum Warszawskiej Pragi, stąd mam możliwość oceny tego, co się stało w tej placówce. Od 2008 roku wraz z zespołem tworzyliśmy założenia do scenariusza ekspozycji stałej, w której wydarzenia historyczne wpływające na powstanie prawobrzeżnej części stolicy, przeplatały się z towarzyszącymi im zagadnieniami dotyczącymi m.in. budownictwa, gospodarki, transportu. Równolegle prowadzona miała być opowieść o ludziach zamieszkujących te tereny – o ich życiu codziennym, strukturze społecznej, rozrywkach i edukacji. Naszym pomysłem było min. ukazanie poprzez sztukę i dostępne dokumenty obecności na Pradze różnych grup wyznaniowych.

Ażeby przekaz był czytelny i żywy postawiliśmy na oddanie głosu mieszkańcom – oprócz zbierania pamiątek, uruchomiono Archiwum Historii Mówionej. Na potrzeby ekspozycji stałej organizowaliśmy również konferencje m.in.: Świątynie prawego brzegu. Kościół katolicki w dziejach prawobrzeżnej Warszawy, czy Militarne znaczenie Pragi. Zorganizowaliśmy także na przestrzeni 5 lat wiele wystaw w tymczasowej sali ekspozycyjnej.

Nowa władza, która pojawiła się pod koniec 2012 roku doprowadziła po pierwsze do rozbicia zespołu, po drugie do zniszczenia naszego dorobku (utrudnianie kontaktów z mieszkańcami np. poprzez odebranie możliwości przyjmowania eksponatów, niekonsultowanie z kustoszami decyzji o przeniesieniu wszystkich praskich zbiorów, zablokowanie jakiejkolwiek działalności np. edukacyjnej poprzez prosty system nieodpowiadania na inicjatywy i zapytania pracowników).

Niewątpliwie jednak jedna rzecz dyrekcji się „udała” – rozstrzygnięto konkurs na koncepcję ekspozycji stałej Muzeum Warszawskiej Pragi – Oddziału Muzeum Historycznego m.st. Warszawy. W dwutygodniku „Głos Pragi” (13.01.2014) w artykule poświęconemu temu wydarzeniu czytamy, że „(…) muzeum po prawej stronie Wisły będzie właśnie nowoczesne, różowe, zachodnie i modne”. Stwierdzenie to musi mocno niepokoić.

Zdumiewająca jest  koncepcja kuratorska zawarta na 10 stronach, łącznie ze spisem eksponatów. Na wstępie dowiadujemy sie, że Praga jest dynamicznie regenerującą się dzielnicą (chyba poprzez regularnie płonące kamienice ?…)

Dalej jest coraz ciekawiej.  „Współcześni artyści będą mogli tworzyć sztukę, która stanie się kolejnym rozdziałem w bogatej historii Pragi, Warszawy, a może nawet Polski. Poprzez użycie interaktywnych systemów wystawienniczych bieżące wydarzenia artystyczne zostaną udokumentowane dla przyszłości”. W Warszawie istnieje już Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, a Praga miała mieć swoje centrum artystyczne na terenie d. fabryki wódek „ Koneser”. Tymczasem twórcy uciekają z Pragi rozczarowani sposobem ich traktowania przez władze Warszawy (temat ten bardzo obszernie omówiła Joanna Kiwilszo na stronie Fundacji Artbarbakan, 9.12.2013).

Osobną  sprawą jest „docelowe wyznaczenie  MWP roli ośrodka kultury”, tak jakby tej instytucji nie obowiązywała ustawa o muzealnictwie, wg której muzeum  w pierwszym rzędzie ma się zajmować „gromadzeniem zabytków w statutowo określonym zakresie” (Art. 2. USTAWA z dnia 21 listopada 1996 r. o muzeach ). Nie wspomnę, że już od dawna na terenie prawobrzeżnych dzielnic znakomicie funkcjonują bardzo dobre ośrodki kultury.

Najbardziej kuriozalny jest jednak ostatni akapit ze wstępu pani kurator, który pozwolę sobie przytoczyć w całości:

„Historia Pragi może nam wiele powiedzieć tak o przeszłości jak i przyszłości Europy. Zawiera ona wiele narracji, które poruszają istotne tematy: migracji, wojny, zagłady, ideologii faszyzmu i komunizmu, industrializacji, rozwoju poprzez innowacje gospodarcze, ewolucje kulturowe wynikające z różnorodności społecznej, a także transformacje zaniedbanych terenów miejskich w atrakcyjne centra sztuki.

Muzeum Warszawskiej Pragi ma poruszać tematy sięgające daleko poza lokalne zagadnienia, oraz pokazywać w jaki sposób praskie wyzwania i historie powiązane są z ich odpowiednikami na całym świecie. Proponujemy rozwiązanie kuratorskie, które maksymalnie angażuje społeczność lokalną, jednocześnie przedstawiając praskie doświadczenia jako udany przykład rozwoju dla innych miast: Praga miastem absolutnie współczesnym o dużym potencjale”.

Doprawdy trudno się przebić przez tę specyficzną  retorykę. Z tego wywodu zrozumiałam, że:

1) przeszłość i przyszłość Europy można odkryć na warszawskiej Pradze;

2) opowiedzenie historii  Pragi ma być z założenia pomyleniem fabuły z zagadnieniami (jak może być wiele narracji historycznych na jednej, wielowątkowej, a przy tym koniecznie spójnej ekspozycji?); 

3) historia Pragi opowie nam o przekształceniu zaniedbanych terenów w interesujące centra sztuki;

4) Muzeum Pragi zajmie się tematyką światową;

5) kurator ma zaprosić mieszkańców do współpracy przy realizacji wystawy (?). Inna wersja:  prażanie będą bardzo mocno zaangażowani w przeżywanie ekspozycji;

6) niech inne miasta biorą przykład z warszawskiej Pragi (radziłabym najpierw skonsultować ten wątek z panią prezydent stolicy).

Oczywiście wstęp może być enigmatyczny i zawierać pewne skróty myślowe, dlatego zagłębiłam się w meritum, czyli kuratorską koncepcję.

Oś czasu, która wynika z założeń scenariusza stworzonych przez muzealników, ma zostać sprowadzona do osi czasu naniesionej na podłogę, którą będzie otaczała „chmura eksponatów”. Sama koncepcja może nie jest zła o ile założymy, że owa chmura odda w sposób czytelny „co poeta miał na myśli”. Tym bardziej, że w „oficjalnej historii” (?) jak nazywa ją pani kurator, wspomnienia czy postacie nie odgrywają większej roli. Rozumiem, że owymi „nie odgrywającymi większej roli postaciami” będą królowie polscy Henryk Walezy i August III, których elekcje odbyły się na polach Kamiona oraz inne ważne osobistości związane z Pragą (faktycznie nie widać ich śladu w proponowanej koncepcji).  Zresztą pani kurator Charlie Koolhaas nie musi przejmować się historią Polski bo to „nie jej buraki”. Zrozumiałe, że bardziej interesują ją powierzchnie do wykorzystania i dlatego kładzie nacisk na galerię współczesną oraz coś tak dziwacznego jak „Praski Penthouse”  -  „eklektyczne przestrzenie”, które „są coraz bardziej popularne na świecie (…)”.

Zapewne świetnie podziała na prażan pomysł prezentowania eksponatów w … „szczękach”.  Dopełnieniem tej prześmiewczej wizji ma być dywan z porozrzucanymi pamiątkami po praskich rodzinach - taki swoisty śmietniczek. Doprawdy dowcipnie w tym kontekście brzmią słowa pani kurator:  „Przestrzeń, w której historie dzielnicy zostaną przedstawione, jest unikalnie praska”.  Unikalnie praska, czyli jaka?  Bo wychodzi na to, że prymitywna i chaotyczna.

Niezwykle zajmująca historia Pragi wydaje się kulą u nogi realizatorów tej „subtelnej” koncepcji. Rozumiem, że wiele zagadnień historycznych trudnych jest do przedstawienia w nowoczesny sposób, tak aby były to opowieści wciągające i w nowoczesnej formule. Ale, żeby brak pomysłu na merytorycznie opracowany materiał, zastępować instalacjami o patologiach społecznych? Czy to ma być taki śmieszny skansen, w którym sztuka nowoczesna będzie górowała nad tymi zacofanymi, nieeuropejskimi odniesieniami do polskiej tradycji? 

A co się stało z tak istotnym zagadnieniem, jak grupy wyznaniowe ujęte przez realizatorów w sformułowanie „religie Pragi”? Otóż nie znajdziemy na ekspozycji poważnego potraktowania tematu. Zamiast wykorzystania do tego celu dostępnych i oryginalnych zabytków, jak np. ołtarzyki, ikony, Biblie, serwuje się nam wesoły patchwork z symboli religijnych. Co nam mówi ta instalacja o tradycjach i obrządkach religijnych, o wpływie wiary na dzieje tej dzielnicy? Twórców to nie interesuje. Skupiają się przecież głównie na architekturze wnętrza i technikach.

Chaos, utrwalanie stereotypowego wizerunku Pragi jako dzielnicy chuliganów i alkoholików, to najbardziej rzuca się w oczy po przestudiowaniu zwycięskiego projektu. Trzeba być pozbawionym wrażliwości, żeby odbierać mieszkańcom poczucie godności. Mamy więc temat pijaństwa, zamiast dwóch elekcji, podczas których wybierano  K r ó l a    Po l s k i! Mamy jakiś kolorowy „fajny” kolaż, zamiast ciekawie zbudowanej opowieści o świętowaniu i przeżywaniu roku wg liturgii poszczególnych wyznań. Jest instalacja z facetem atakującym „bejsbolem" przerażonego człowieka, zamiast informacji o katowniach NKWD, po których pozostały np. oryginalne drzwi z ul. 11 Listopada (przygotowane przez konserwatora z myślą o ich wyeksponowaniu). Zupełnie zapomniano też o najmłodszych gościach muzeum, dla których pierwotnie zaplanowano przestrzenie edukacyjne. Za to są owe szczęki – ewidentna kpina zwycięskiego zespołu z mieszkańców Pragi. Uważam, że owa bełkotliwa koncepcja jest niczym innym, jak prowokacją. Podobnie jak wprowadzenie do opisów pomieszczeń nazewnictwa typu „penthouse” i „underground”. Wiech, który ostatnie lata swojego życia spędził na Stalowej 1 mógłby napisać na ten temat ciekawy felieton.

Jak to się stało, że pierwotne założenia do scenariusza ekspozycji, zaakceptowane w drodze konsultacji społecznych przez prażan, zostały tak wypaczone, a wręcz zniszczone? Dlaczego zamiast nowoczesnego  MUZEUM powstaje klub performerski lekko „zanieczyszczony” historią prawobrzeżnych dzielnic?

Jako mieszkankę warszawskiej Pragi i Polkę obraża mnie wizja muzeum jako „Praskiego Disneylandu”.  Cóż się jednak dziwić skoro kuratorem jest Holenderka, a spośród trzech autorów koncepcji tylko jeden pochodzi z Warszawy. Ażeby zaprojektować wystawę, do której przygotowano naprawdę solidne założenia scenariusza, trzeba czuć to miasto, jego historię i dumę. Chyba niewiele zmieniło się od czasów Wiecha, kiedy w jego tekstach  Pan Piecyk narzekał nieraz na warszawskich nie-warszawiaków. Można sparafrazować jego słowa: - Teraz obecnie byle ciapciak spoza stolycy, zamieszkały od wczoraj w Warszawie, ważniaka struże, że on większy warszawiak ode mnie, z powodu, że ja na prawem brzegu na Szmulkach jestem rodzony i zameldowany.  Ale koniec końców poznają się nasze na bałwanach i skapują, że ich w kant nabijają.

Oby tak się stało.

Edyta Pasek-Paszkowska

Ze zwycięską  koncepcją ekspozycji stałej Muzeum Warszawskiej Pragi można zapoznać się na stronie Muzeum Historycznego m.st. Warszawy.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy